środa, 9 marca 2022

Władysław Horodecki: polski Gaudi, autor Domu pod Chimerami w Kijowie

Świat zapamięta odwagę prezydenta Ukrainy, Władymira Zelenskiego, który pozostał w Kijowie pomimo ataku Rosjan na to miasto. W jednym ze swoich przemówień polityk specjalnie stanął na ulicy, na tle pałacu prezydenckiego, ogromnego budynku o niebanalnej architekturze udowadniając iż nie uciekł ze stolicy. I właśnie o tym gmachu i jego twórcy chcemy opowiedzieć dzisiaj naszym czytelnikom. Pałac Prezydenta Ukrainy mieści się w tzw. Domu pod Chimerami, zbudowanym przez Władysława Horodeckiego (1863-1930), a właściwie Leszka Dezyderego Władysława Horodeckiego (ukr. Владисла́в Владисла́вович Городе́цький) – polskiego architekta, tworzącego głównie w Kijowie

Dom pod Chimerami został wzniesiony w 1903 r., zatem dość powszechne określanie Horodeckiego polskim Gaudim jest jak najbardziej uprawnione. Według legendy oryginalna forma budynku jest tak naprawdę pomnikiem ku czci córki architekta, która odebrała sobie życie skacząc do Dniestru (a w innej wersji: topiąc się w głębinach Morza Śródziemnego). Podobno w następstwie tego dramatu Horodecki zaprojektował ten dość szokujący swoimi detalem dom, w którym zresztą mieszkał przez kilka lat.  Ale nic z tych rzeczy nie jest prawdą. Horodecki poślubił Kornelię Francis Marr, pochodzącą z bardzo zamożnej rodziny miejscowych fabrykantów, z którą miał dwoje dzieci: córkę Helenę, która wcale nie utopiła się za to dwukrotnie wyszła za mąż i ostatecznie po 1945 roku via Polska emigrowała do Szwajcarii, i syna Aleksandra, który także ostatecznie zamieszkał w Polsce. Natomiast niezwykła architektura Domu pod Chimerami do dzisiaj stanowi reklamę umiejętności jego projektanta i jest przykładem nowatorskiego zastosowania cementu i betonu, produkowanego zresztą przez zakład, którego właścicielem był sam Horodecki.



Budynek jest faktycznie niezwykły. Zdobi go detal o motywach myśliwskich i mitologicznych: głowy nosorożców, słoni, antylop, jaszczurek, jak również mityczne stwory podwodnego świata oraz liczne atrybuty polowań: rzygacze są w formie węży, na kalenicach syreny dosiadają ryb i jeszcze te chimery… Łzawa historia o utopionej córce jest nieprawdziwa, ale oryginalna jest chyba bardziej interesująca. Mówi o zakładzie dwóch architektów. Jego świadkiem był prof. Włodzimierz Leontowicz: otóż Aleksander Kobielew rzucił kiedyś wyzwanie Horodeckiemu, który snuł opowieści o budowie domu: Chyba jest pan pomylony. Tylko komuś szalonemu mógł przyjść do głowy taki pomysł. Architekci założyli się. Po dwóch latach w wyznaczonym dniu Horodecki podjął jego i innych gości w tym swoim dziwnym, nowym domu prosiakiem z rożna. Wznosząc toast, powiedział wówczas: Może to i dziwny dom, ale nie będzie w Kijowie człowieka, który przechodząc obok nie zatrzymałby się, aby go obejrzeć. I tak rzeczywiście jest. Zgodnie ze stylem art. nouveaux dom jest asymetryczny: fasada główna jest cztero-, a tylna – sześciokondygnacyjna, co wynika z położenia na wzgórzu. 

Horodecki niedługo mieszkał w swoim fantazyjnym budynku. Wyruszył na wyprawę po Afryce i jej koszty okazały się tak wielkie, że musiał go zastawić w Kijowskim Towarzystwie Wzajemnego Kredytu. Nie spłacił zastawu i w 1913 r. jego dom stał się własnością inż. Daniela Bałachowskiego, a on sam z rodziną zamieszkał w wynajętym mieszkaniu przy ul. Katerynińskiej 11.







Horodecki był bowiem wielkim entuzjastą egzotycznych wypraw myśliwskich i one stały się inspiracją dla formy budynku. Samo wejście do niego zdobią obrazy i reliefy, które przenoszą wchodzących pod powierzchnię wody, pełnej ryb, skorupiaków i muszli wkomponowanych w łuki i ściany na których nie brakowało widoków zatopionych statków. Całe te bogactwo fauny wodnej i lądowej zaprojektował sam Horodecki, a wykonał włoski rzeźbiarz Elio Salia. Architekt był zresztą znany ze swoich ekstrawagancji. Pierwszy w mieście miał samochód, pilotował samolot, a na przechadzki wyruszał w towarzystwie małpki-kapucynki…






Po rewolucji bolszewickiej i jeszcze później w 1920 r., gdy przez Kijów przechodził z rąk do rąk, Horodecki, przeprowadził się do Warszawy. Tam otrzymał poważne zlecenia, m. in. przebudował pałac Wiśniowieckich w Tarnopolu i stanął na czele państwowego biura projektów. Wzniósł stołeczną wieżę ciśnień oraz kilka obiektów handlowych oraz przyjmował zlecenia z prowincji.  W roku 1928 przyjął zaproszenie amerykańskiej kompanii Henry Ulen & Co, z którą współpracował w Polsce oraz padyszacha Persji i kierował w tym kraju budową kolei. Do dzisiaj w Teheranie można podziwiać dworzec i pałac Rezy Szacha Pahlawiego, wzniesiony według jego projektu. Tam niestety także nagle zmarł, na zawał serca w 1930 roku i został pochowany na miejscowym cmentarzu…



Pamięć o Horodeckim jednak w Kijowie przetrwała. Jego trofea myśliwskie, które pochodziły z wypraw po Rosji, Turkiestanie, Afganistanie, Azerbejdżanie, Azji Środkowej, z gór Ałtaju oraz Afryki zdobią kijowskie muzeum myślistwa - jest ulica jego imienia oraz pomnik. Historię swoich polowań w Afryce Horodecki spisał i wydał w książce zatytułowanej Pamiętnik myśliwego. W głębi Afryki. Książkę zdobią zdjęcia i rysunki, wykonane przez autora. A co z Domem pod Chimerami? Został oczywiście upaństwowiony i w 1918 r., w zamieszkał w nim prezes Rady Ministrów Ukrainy, Wsiewołod Hołubowicz – działacz Ukraińskiej Centralnej Rady. Po zdobyciu miasta przez bolszewików w budynku tym urządzono biura Kijowskiego Okręgu Wojennego, dokładnie od 1943 r., gdy naprzeciw stanęła siedziba Komitetu Centralnego KP(b)U. Potem w budynku umieszczono poliklinikę CK, która znalazła inne lokum dopiero w 2002 r. W 2004 roku dom został poddany gruntownym pracom renowacyjnym i w od maja 2005 r. pełni funkcję jednej z oficjalnych siedzib prezydenta Ukrainy.

Oczywiście Dom pod Chimerami nie jest jedynym dziełem Horodeckiego w Kijowie, o reszcie można przeczytać choćby TUTAJ. Ostatnio jeden z kijowskich architektów wydał opracowanie dotyczące naszego budowniczego zatytułowane Władysław Horodecki. Penetracje archiwalne, autorstwa Dymitro Makałowa (Дмитро Малаков, Архітектор Городецький. Архівні розвідки, Кий, 2013). A chimery, istoty z głową lwa, ciałem kozy i ogonem węża symbolizujące nieubłagany upływ czasu do dzisiaj czuwają nad miastem...

Czytajcie nas - codziennie coś nowego, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz