piątek, 29 grudnia 2023

Piątek z the Beatles: Najlepsze piosenki zespołu cz.1 - ranking osobisty


Ostatnio opisaliśmy TUTAJ nasz ranking najgorszych piosenek zespołu. Dziś pora na ranking najlepszych, na razie pierwsza piątka - z uzasadnieniem.

1. Tomorrow Never Knows. Piosenka która wyprzedziła epokę. Tym wszystkim, którym wielka czwórka kojarzy się z łzawymi pioseneczkami w stylu: chcę trzymać cię za rękę, albo ona kocha innego ja siedzę i płaczę, czekam na jej list itd. itp. warto puścić ten utwór i zapytać już nawet nie o to kto go wykonuje, tylko choćby z którego jest roku. Ten koniec Revolver sprawił, że jako chłopak z siódmej klasy podstawówki, w niedzielne popołudnie nagrywając dyskografię zespołu album po albumie (PR3 i Jerzy Janiszewski) długo nie mogłem dojść do siebie. Kaseciak Grundiga po odłączeniu od monofonicznego radia Jowita do wieczora odtwarzał ten jeden utwór. Zaskoczenie, graniczące z szokiem i Lennon, który chciał brzmieć jak Dalajlama na wzgórzach Tybetu. Wymontowana głowica nagrywająca, Lennon pod wpływem Tybetańskiej Księgi Umarłych i dodatkowo LSD (którego instrukcją zażywania jest owa księga). 

O tej piosence krąży wiele mitów, jak to John eksperymentował z magnetofonem szpulowym szukając unikalnych brzmień. Wiele lat później opowiedział w wywiadzie, jak wrócił do domu w Kenwood nad ranem, nawalony narkotykami, doczołgał się do magnetofonu i puścił taśmę od tyłu... Tak się zaczęło Tomorrow Never Knows, które ma też przypadkowy tytuł. Tak zaczęła się muzyka eksperymentalna, robiona w studio i niemożliwa do odtworzenia live. 


2. A Day In The Live - nie będziemy tutaj zbyt nowatorscy, niemniej warto wspomnieć, że to jedna z pierwszych piosenek z orkiestrą symfoniczną, pomysł Paula żeby grali coraz wyżej ale bez nut, nowatorskie efekty specjalne (choćby budzik) i dzięki przypadkowej rozmowy z Dylanem, piosenka z podwójnym dnem, jak kilka z Peppera (oczywiście chodzi o narkotyki). Jedna z wspólnych piosenek Paula i Johna, co w tamtym czasie stawało się rzadkością. Oczywiście Lennon natykający się przypadkiem na tekst z Daily Mail i piosenka mająca na celu wykpienie brytyjskiej biurokracji. Z jednaj strony dziury, które zamiast zlikwidowaniu, są liczone, z drugiej ofiara wypadku samochodowego (laureatka nagrody dla młodych talentów, którą wręczał jej Paul)... 
 
Jest nastrój i jest niesamowity ładunek emocjonalny w tym utworze - zdaniem wielu najlepszej wspólnej kompozycji zespołu.
 
 
3. Polythene Pam - ma zaledwie 1:13, ale to pierwszy utwór punk. Bez tego nie byłoby ani punka, ani post punka, być może nawet zimnej fali, która z niego wyewoluowała. Trudno sobie to wyobrazić, ale wtedy na Beatlesach skupiony był cały muzyczny świat...
 
 
4. Nie byłoby też teledysków i MTV gdyby nie kolejna piosenka. I znowu psychodela. Strawberry Fields Foorever - pierwszy klip w historii muzyki, niesamowita przerwa, organy parowe Lennona itd. itp. W tym wszystkim tekst będący odwołaniem do samotnego dzieciństwa u cioci Mimi, strach przed tym, co się stanie kiedy jej zabraknie, wszak sierociniec był tuż za płotem...
 

5. Żeby Paulowi nie było przykro... For No One... Dlaczego? Umiejętnie zmienił sposób pisania tekstów, pozycja obserwatora, coś co spowodowała niby ciocia z wywiadu, choć chodziło o marihuanę... Genialne solo Alana Civila, zagrane poza skalę instrumentu - rogu, pokazuje, że geniusz potrafi opanować instrument wyciskając z niego niespotykane dotąd dźwięki. Mimo że nie był to tak wielki hit jak Elanor Rigby, czy Yestarday, pokazał że zespół ma szerokie horyzonty. No a przy okazji, to piękna ballada, w której zamiast chłopców opisujących euforię towarzyszącą uczuciu, mamy panów dostrzegających gorzkie owoce jej końca...
 

C.D.N.
 
Czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz