Droga Michael'a Kidd'a (ur. 1937 r.) do malarstwa była kręta. Wprawdzie ukończył Royal College of Art (szczyci się że studiował razem z późniejszym reżyserem Ridley'em Scott'em i malarzem David'em Hockney), lecz najpierw długo pracował w wielu agencjach reklamowych na stanowisku producenta i dyrektora artystycznego w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Kręcił spoty reklamowe dla takich potentatów jak m. in. British Airways, Coca Cola, Lloyds, Barclays Bank oraz Ford Motor Company. Przy czym cały czas malował... I to dobrze malował, o czym świadczy jego autoportret z 1977 roku. Od 1981 r. zaczął pokazywać swoje prace przyjaciołom i znajomym, aż kiedyś, a dokładnie w 1997 roku jego obrazy zostały zauważone przez Stanley'a Harris'a z Galerii Rona w Mayfair , który zaproponował mu wystawienie u siebie dzieł o tematyce ogrodowej. Wystawa odniosła sukces i Michael Kidd mógł nareszcie zrezygnować z dotychczasowego zajęcia. Został malarzem.
Jego płótna są szczególne. Ukazują krajobrazy - pejzaże miejskie, wiejskie i ogrody a także weduty nadmorskie - lecz w dość przedziwny sposób. Perfekcyjne, geometryczne bryły i linie układają się na nich w kompozycje wyglądające niczym wytwory programu komputerowego. Są nie tylko realistyczne ale aż nadrealistyczne. Przesadne dążenie do odwzorowania rzeczywistości czyni z nich dzieła prawdziwie surrealistyczne. Ten sposób malowania zamiast harmonii wprowadza niepokój, podobny do tego jaki odczuwamy wchodząc do domu, w którym mieszka osoba pedantycznie dbająca o jego czystość. Przesada jak to mówią jest gorsza od faszyzmu, może dlatego idealne domy wydają się niezamieszkałe a krajobrazy idealne są równie opustoszałe, czy wręcz wysterylizowane z wszelkich śladów życia ludzkiego. Na obrazach Kidd'a widzimy obecność ludzi: na polach leżą bele słomy, na nabrzeżach stoją konstrukcje wykonane przez jakiegoś człowieka, w miastach widzimy reklamy i inne urządzenia techniczne, w ogrodach zauważamy równo przystrzyżoną zieleń. A mimo to - te wszystkie wnętrza są puste, jakby ludzie z nich wyparowali...
Kidd mówi, że ma tendencję do myślenia liczbowego. Fascynują go wzory i matematyka, poezja nieczytelności. Jeśli matematyka jest w swoim abstrakcyjnym myśleniu najbliższa poezji, to obrazy Michael'a Kidd'a są plastyczną wersją takich wzorów.
I jeszcze strona internetowa artysty, na której możemy zobaczyć jeszcze więcej jego dzieł (LINK). I dodatkowa informacja: malarz mieszka w Kingston nad Tamizą w Wielkiej Brytanii.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Ja za to nie umiem myśleć liczbami, język cyfr i wykresów słabo przemawia do mojej wyobraźni... może więc dlatego taki styl to nie do końca moja para kaloszy.
OdpowiedzUsuńPoruszasz ważny problem, wbrew pozorom, czy człowiek myśli cyfrowo, czy też analogowo? A to zagadka....
OdpowiedzUsuńHmm, chyba jeden bardziej tak, a drugi tak? Ale tak naprawdę nie mam pojęcia, wiem jedynie jak ja myślę. :)
UsuńA może to kwestia płci?
UsuńTo by mogło być jednak uproszczenie duże. Niemniej może występuje jakiś związek.
UsuńKobieta analog, facet: cyfrowo?
UsuńTakie skojarzenie by się nasuwało... ale chyba jednak stereotypowe. :)
UsuńBo ja konserwa jestem ....
Usuń:D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń