niedziela, 5 kwietnia 2020

Z mojej płytoteki: Placebo - Without You I'm Nothing - nie do końca znakomite dzieło muzyki chłodnofalowej

Wbrew pozorom to nie debiut, choć wielu ludzi tak myślało, niemniej nie ma wątpliwości, że to jedna z najlepszych ich płyt. Mowa o Without You I'm Nothing zespołu Placebo - albumie z 1998 roku z pierwszym ich wielkim hitem... Teledysk puszczany wtedy w polskiej TV wzbudził masowe dyskusje na temat płci  gitarzysty i wokalisty Briana Molko... Sam przyznam, że po czarnym lakierze na paznokciach i tembrze obstawałem za kobietą...


Później jednak okazało się, że tak nie jest, mało tego w jednym z wywiadów wyczytałem, że Placebo pod względem płci spełnia wszystkie oczekiwania, bowiem perkusista Steven jest hetero, basista Stefan bi, natomiast gitarzysta i wokal Brian - homo.. A później ten ostatni zachował się dość nieładnie i bez żadnego tłumaczenia wyrzucił z zespołu perkusistę. 

Tyle o muzykach, więcej w naszych poprzednich tekstach TUTAJ.
Teraz o płycie. Jest znakomita od początku do końca, przynajmniej pod względem warstwy muzycznej. Otwiera ją Pure Morning piosenka o przyjaźni o tym, że prawdziwych przyjaciół  poznaje się w biedzie. Po nim zaczyna się prawdziwa jazda - Brick Shithouse jest ostro, punkowo i dynamicznie. Niestety w warstwie tekstowej nie jest już tak wesoło, przynajmniej mnie takie klimaty nie kręcą. Fuj, chciałoby się powiedzieć.  You Don't Care About Us - powiedzmy, że to tekst o trosce o uczucia.

 
Jesteś zbyt skomplikowany, powinniśmy to rozdzielić.
Po prostu konfiskujesz, irytujesz.
To zwyrodnienie, masturbacja mentalna.
Pomyśl, że zostawię to wszystko, ocal moje krwawiące serce.

Ask For Answers to spokojniejszy utwór w którym Molko zaczyna być nieco monotematyczny. Po nim trzymamy nastrój - jedna z lepszych na albumie czyli piękna ballada - tytułowa  Without You I’m Nothing. Jest to przy okazji jedna z najlepszych ballad w historii gotyku, niosąca ze sobą niesamowity zastrzyk emocji... 

Jestem nieczysty, wyzwolony
I za każdym razem, gdy się wkurzasz
Wydaje mi się, że tracę moc mowy
Uciekasz powoli z mojego zasięgu
Hodujesz mnie jak roślinkę
Nigdy nie widziałeś mnie samotnego


Allergic (to Thoughts of Mother Earth)  ma znakomity riff gitarowy, a  po nim The Crawl,  w którym znowu powraca nostalgia.  Po tym spokojnym momencie pora na wspomniany powyżej megahit Every You Every Me.

Wytatuuję twoje imię w moim ramieniu
Zamiast zestresowany leżę tu oczarowany
Bo nie ma nic innego do roboty
Tylko ja i ty

My Sweet Prince 
znowu w klimatach wiadomo jakich:

Mój słodki książę
Jesteś tym jedynym
Mój słodki książę
Jesteś tym jedynym

Summer’s Gone jest znowu spokojny i znowu opisuje miłość, a po nim   Scared of Girls i Burger Queen które kończą ten album.


Reasumując, mimo że w warstwie tekstowej wydawnictwo zdecydowanie nie jest w naszym obszarze zainteresowań, to piosenki na nim zawarte niosą za sobą ogromny ładunek emocji i smutku... Czyżby życie człowieka o odmiennej orientacji nie było usłane różami? Taki wniosek płynie z analizy piosenek na albumie, który jest jednym z najlepszych albumów Placebo w karierze.

My za to zadowoleni wracamy jutro z nowym postem - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.



Placebo: Without You I'm Nothing, Elevator Music, 1998, producent: Steve Osborne, tracklista:  Pure Morning, Brick Shithouse, You Don't Care About Us, Ask For Answers, Without You I’m Nothing, Allergic (to Thoughts of Mother Earth), The Crawl, Every You Every Me, My Sweet Prince, Summer’s Gone, Scared of Girls, Burger Queen 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz