środa, 26 sierpnia 2020

Mnemotopos, Manchester i Mancunian: dziedzictwo wyroku śmierci


Często wracamy (może nawet z uporem maniaka) do postulatu trwałego, widocznego upamiętnienia w krajobrazie miejskim Manchesteru zespołu Joy Division i jego zmarłego tragicznie lidera, Iana Curtisa.  Jego postać i muzyka, którą tworzył stała się symbolem nie tylko jednego pokolenia lat 80. lecz i późniejszych. 

W zasadzie, wszystko co zadziało się wtedy urosło do rangi toposu, czy jak to określane jest teraz modnym słówkiem: mnemotoposu. Termin ten pojawił się w ostatnim dwudziestoleciu i pod względem tautologicznym oznacza masło maślane bo topos jest już sam, w pewnym sensie, miejscem pamięci, mnemotopos to zatem właściwie pamięciowe miejsce pamięci. Jednak określenie to jest logicznie prawidłowe, bo przecież wspominając najczęściej odwołujemy się do konkretnego miejsca (oczywiście, nie zawsze, czasem nasze emocje z przeszłości przywołuje coś niematerialnego: smak potraw, określony zapach, jakieś słowo). Każdy kraj i naród ma swój własny zestaw toposów, a potem zawężając do jednostki: każde pokolenie, społeczność, rodzina itd.  Niektóre z nich mogą być dość proste, bo w ich skład wchodzą pojedyncze wydarzenia, procesy, sytuacje, nazwiska bohaterów, tytuły dzieł należących do wspólnego dziedzictwa. Inne zaś są bardzo złożone, bogate w treści, jak na przykład polski mnemotopos wolności, który łączy w sobie wyobrażenie złotej wolności zarówno w jej wersji pozytywnej, jak i negatywnej (anarchistycznej). Ale wróćmy do tematu:
 
Ruch post-punkowy, który zrodził się terenie Manchesteru w przeciągu końca lat 70. i  rozwinął około 1980 roku, wrył się na trwałe w pamięć nie tylko Mancunian (czyli mieszkańców Manchesteru). Dawno temu wydostał się poza granice i dotarł wszędzie tam, gdzie tylko sięga cywilizacja europejska, ostatecznie przeradzając się w mnemotopos. I nie jest to teza na wyrost, bo czy przez ostatnie dwie dekady nie dostrzegamy prawdziwego boomu na pamiątki związane z muzyką punk z lat 70. i post-punk lat 80.? Wystarczy zajrzeć na aukcje internetowe głównych platform cyfrowych.


Dagmar Brunow ze Studiów filmowych na Uniwersytecie Linnaeus w Växjö w Szwecji zauważyła jeszcze jedną prawidłowość (TUTAJ): otóż ostatnie 20 lat to nagły wysyp wspomnień i filmów o środowisku muzycznym Manchesteru. Sam zestaw nazwisk, które opublikowały swoje wspomnienia jest potężny, jeśli weźmiemy pod uwagę, iż tematem ich książek są wydarzenia rozgrywające się raptem w przeciągu kilku lat: Mick Middles, Dave Haslam, Deborah Curtis, Peter Hook, Kevin Cummnis, John Savage, Lindsay Reade, Stephen Morris, Philippe Carly, Colin Sharp, Bernard Sumner… 
 
Mieszkańcy Manchesteru już dawno dostrzegli potencjał drzemiący w swoich toposach i urządzili na terenie swojej najstarszej dzielnicy Castlefield pierwszy Miejski Park Dziedzictwa w Wielkiej Brytanii. Lecz dziś obawiają się reaktywacji lieux de mémoires śladem miejsc powiązanych z subkulturami lat 80. Dave Haslam kiedyś nazwał je „…dziedzictwem wyroku śmierci. Byłoby tak, jak jakby okazało się, że nie ma lepszej przyszłości niż odtworzenie turystycznej wersji dawnych czasów; Manchester jako higieniczny, przemysłowy park rozrywki” (Dave Haslam, Manchester England: The Story of the Pop Cult City, London 2000, s. 250). Jednak obawy te są przesadzone. Dla pokolenia lat 80., a także obecnych 20-latków Manchester staje się miastem, które trzeba zobaczyć, kultowym miastem popu, gdzie rozegrała się Era Madchester, co może przynieść potężny napływ turystów. Zresztą tak się już stało. Na przykład koncert The Stone Roses w Heaton Park przyciągnął prawie 300 tys. widzów z całej Europy i zza oceanu (LINK). 
 
Nie bójmy się więc wspomnień…

Tych u nas nie brakuje, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz