Przede wszystkim maluję kobiety, ponieważ maluję projekcje mnie samej. To pewne. Ponieważ interesuje mnie przede wszystkim moje ja. Kobiety to ja. Leonor Fini (1907–1996) była zaprzeczeniem dzisiejszej feministki a przynajmniej tego, co się z tym określeniem kojarzy. Była kwintesencją kobiecości. Ci, co ją znali zgodnie wspominają, iż anonsował ją zapach mocnych perfum, a potem pojawiała się jej mocno niekonwencjonalni ubrana w czerń, biel i czerwień postać - w obfite szale, ponczo, boa, wielkie kapelusze lub w futro na gołym ciele... Jej wygląd był odbiciem jej życia, które także wymykało się wszelkim próbom zdefiniowania. Uważana za piękność, obdarzona była wielkim temperamentem (napady furii były legendarne) i wyobraźnią, choć protestowała, gdy określano jej malarstwo surrealistycznym. Obrazy ujawniają przede wszystkim jej fascynację kobiecym ciałem i seksualnością a także przemijaniem, śmiercią i jej skutkami. Wśród wielu, nie do końca zrozumiałych symbolów kłębiących się na jej pracach są szkielety, czaszki, bluszcze, owady, ćmy oraz inne wanitatywne akcesoria znane z XVII-wiecznego malarstwa niderlandzkiego. Oprócz nich znajdujemy także odniesienia do mitów powiązanych z kobiecością, postacie sfinksów, feniksy i syreny... A także koty. Wiele kotów.
Jej obrazy są pełne poezji, niedopowiedzeń. Najczęściej przedstawiają kobiety o alabastrowym ciele i twarzach o jej rysach (do siedemdziesiątki zachowała urodę), zestawiane ze szkieletami i turpistycznymi elementami. Niektóre płótna są niczym ironiczna anegdota, inne z kolei wydają się być aluzją do jakiś zdarzeń lub są metaforą przemyśleń autorki. Zresztą oceńcie sami:
Jej obrazy są pełne poezji, niedopowiedzeń. Najczęściej przedstawiają kobiety o alabastrowym ciele i twarzach o jej rysach (do siedemdziesiątki zachowała urodę), zestawiane ze szkieletami i turpistycznymi elementami. Niektóre płótna są niczym ironiczna anegdota, inne z kolei wydają się być aluzją do jakiś zdarzeń lub są metaforą przemyśleń autorki. Zresztą oceńcie sami:
Można o niej napisać bardzo dużo lub skąpo. Nasz blog stara się rozbudzić ciekawość i zaanonsować twórców, dlatego podajemy o Leonor Fini tylko to co istotne: Urodzona w Buenos Aires, wychowała się w Trieście, lecz w wieku 17 lat uciekła od matki i zamieszkała w Paryżu. Tam poznała Paula Éluarda, Maxa Ernsta, Georges’a Bataille’a, Henri Cartier-Bressona, Pabla Picassa, André Pieyre de Mandiargues oraz Salvadora Dalego i jego żonę Galę. Wybrała się w podróż po Europie samochodem Cartier-Bressona, który wtedy wykonał słynne zdjęcie Fini nago w basenie. Zdjęcie to sprzedano w 2007 za 305 000 dolarów (LINK).
Artystka już za życia stała się niezwykle modna. Namalowała portrety Jeana Geneta, Anny Magnani, Jacquesa Audiberti, Alidy Valli, Jeana Schlumbergera (projektanta biżuterii) i Suzanne Flon, jak również wielu innych znanych francuskich celebrytów. W jej domu gościli między innymi Federico Fellini, Antonioni, Monica Vitti, Brigitte Bardot, Luccino Visconti, Federico Fellini, Czesław Miłosz, Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński. Uwielbiała koty i swoich znajomych obdarzała uczuciem proporcjonalnym do stosunku jaki mieli do jej zwierząt. Miała romans z Maxem Ernstem, który porównał jej obrazy do otchłani niosącej zgubę, a ją samą nazywał Furia italiana.
Krótko trwało jej małżeństwo z Fedrico Venezianim, lecz kolejny, bardzo niekonwencjonalny związek trwał aż do śmierci jej towarzyszy. Od 1941 roku była związana z włoskim arystokratą, byłym konsulem w Monako Stanislao Leprim (dzięki niej zajął się malarstwem surrealistycznym), a od 1952 roku z polskim pisarzem i publicystą Konstantym Jeleńskim, młodszym od niej o 15 lat. I tak aż do śmierci Lepriego (1980) i Jeleńskiego (1987), wszyscy w trójkę mieszkali w Paryżu, w kamienicy pod numerem 8 przy Rue de Villiere, prowadząc intensywne życie towarzyskie i obracając się wśród bohemy artystycznej. Obaj jej partnerzy byli otwarcie homoseksualni i zakochani w Fini... Jeleński (Kot - jak go nazywała) w jednym z listów do przyjaciela tak określił ten trudny związek, w którym tkwił: Życie jest trudniejsze, ale ma więcej sensu. Myślę, że nie zjadamy się z Leonor nawzajem, ale żywimy się. Dajemy sobie wielki spokój. Gdy w 1980 roku Lepri zmarł na raka, Leonor popadła w depresję. Siedem lat później, po śmierci Kota (przypuszcza się, że na na AIDS) załamała się całkowicie. Odeszła we śnie w wieku 89 lat. Cała trójka spoczęła we wspólnym grobie na cmentarzu w Saint-Dyé-sur-Loire. Ich grób stanowi gładka płyta z wyrytymi na niej trzema nazwiskami i z renesansową płaskorzeźbą anioła, kupioną w paryskim antykwariacie.
Żyje we wspomnieniach nielicznych znajomych jako anioł, pociągający dla jednych, przerażający dla drugich. Obecnie uważana jest za jedną z najważniejszych artystek XX wieku, a także jedną z najbardziej niezrozumianych. Zainteresowanych malarką odsyłamy do monografii Doroty Hartwich, Gattora życie Leonor Fini, Warszawa 2018, ISBN: 978-83-244-0491-9 oraz do strony internetowej jej poświęconej (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Artystka już za życia stała się niezwykle modna. Namalowała portrety Jeana Geneta, Anny Magnani, Jacquesa Audiberti, Alidy Valli, Jeana Schlumbergera (projektanta biżuterii) i Suzanne Flon, jak również wielu innych znanych francuskich celebrytów. W jej domu gościli między innymi Federico Fellini, Antonioni, Monica Vitti, Brigitte Bardot, Luccino Visconti, Federico Fellini, Czesław Miłosz, Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński. Uwielbiała koty i swoich znajomych obdarzała uczuciem proporcjonalnym do stosunku jaki mieli do jej zwierząt. Miała romans z Maxem Ernstem, który porównał jej obrazy do otchłani niosącej zgubę, a ją samą nazywał Furia italiana.
Krótko trwało jej małżeństwo z Fedrico Venezianim, lecz kolejny, bardzo niekonwencjonalny związek trwał aż do śmierci jej towarzyszy. Od 1941 roku była związana z włoskim arystokratą, byłym konsulem w Monako Stanislao Leprim (dzięki niej zajął się malarstwem surrealistycznym), a od 1952 roku z polskim pisarzem i publicystą Konstantym Jeleńskim, młodszym od niej o 15 lat. I tak aż do śmierci Lepriego (1980) i Jeleńskiego (1987), wszyscy w trójkę mieszkali w Paryżu, w kamienicy pod numerem 8 przy Rue de Villiere, prowadząc intensywne życie towarzyskie i obracając się wśród bohemy artystycznej. Obaj jej partnerzy byli otwarcie homoseksualni i zakochani w Fini... Jeleński (Kot - jak go nazywała) w jednym z listów do przyjaciela tak określił ten trudny związek, w którym tkwił: Życie jest trudniejsze, ale ma więcej sensu. Myślę, że nie zjadamy się z Leonor nawzajem, ale żywimy się. Dajemy sobie wielki spokój. Gdy w 1980 roku Lepri zmarł na raka, Leonor popadła w depresję. Siedem lat później, po śmierci Kota (przypuszcza się, że na na AIDS) załamała się całkowicie. Odeszła we śnie w wieku 89 lat. Cała trójka spoczęła we wspólnym grobie na cmentarzu w Saint-Dyé-sur-Loire. Ich grób stanowi gładka płyta z wyrytymi na niej trzema nazwiskami i z renesansową płaskorzeźbą anioła, kupioną w paryskim antykwariacie.
Żyje we wspomnieniach nielicznych znajomych jako anioł, pociągający dla jednych, przerażający dla drugich. Obecnie uważana jest za jedną z najważniejszych artystek XX wieku, a także jedną z najbardziej niezrozumianych. Zainteresowanych malarką odsyłamy do monografii Doroty Hartwich, Gattora życie Leonor Fini, Warszawa 2018, ISBN: 978-83-244-0491-9 oraz do strony internetowej jej poświęconej (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz