o Joy Division muzyce i sztuce, która nie wróci do etapu tworzenia,
ale która jest w nas
niedziela, 20 grudnia 2020
Futurama: wyjątkowy festiwal dawniej i teraz
Parę razy na naszym blogu wspominaliśmy już festiwal Futurama z 1979 roku. Dwudniowa impreza zorganizowana w Queens Hall w Leeds przeszła już do legendy. Sama jej nazwa - Futurama 79: pierwszy na świecie festiwal muzyki science fiction był i jest zaskakujący, jeśli spojrzy się na listę zespołów, które wzięły w niej udział: Public Image Ltd., Echo & the Bunnymen, Orchestral Manoeuvres in the Dark, Adam And The Ants, The Fall, Hawkwind, Scritti Politti, The Only Ones, The Teardrop Explodes, Cabaret Voltaire, A Certain Ratio, The Monochrome Set, Joy Division, Void, Spizzenergi, The Invaders, Punishment of Luxury, Prag Vec i Punilux.
Jej organizator, John Keenan tak to skomentował po latach: To może być dziwne, takie połączenie PiL [Public Image Ltd ] z Sci-Fi, ale pozornie, ponieważ nazwa science-fiction była tylko żartem, głównym celem festiwalu było wspieranie zespołów progresywnych, wśród których byli m. in. PiL oraz zebranie pieniędzy na lokalną wytwórnię płytową. Dodajmy, że nazwa - Futurama – pochodziła z tytułu drugiego albumu zespołu Be-Bop Deluxe, wydanego w 1975 roku, a festiwal urządzono w budynku, który oczywiście teraz nie istnieje, rozebrano go w 1989 roku (teraz jest tam parking i parking podziemny). Zbudowano go na przełomie XIX i XX wieku na potrzeby zajezdni tramwajowej Swinegate. W 1961 roku, kiedy obiekt przestał pełnić swoją pierwotną funkcję, jego wnętrze po odnowieniu adaptowano w 1961 roku na salę koncertową Queens Hall na 5000 osób. Wkrótce miejsce stało się bardzo popularne wśród studentów i mieszkańców Leeds. Pierwszym wydarzeniem, które się tam odbyło, była wystawa Yorkshire Ideal Home & Food Exhibition (5–20 maja 1961 r.), sponsorowana przez The Yorkshire Post.
Futuramę John Keenan zorganizował na bazie prowadzonego przez siebie klubu F, o powstaniu którego tak mówił: Cóż, w zasadzie założyłem klub w Poly z facetem który nazywał się Graham Cardy i (…) po prostu powołaliśmy zespoły, które chcieliśmy w nim zobaczyć. Działo się to w lecie 1977 roku, a potem z Poly wyrzucił nas z wspólnego pomieszczenia, czyli salki, którą tam zajmowaliśmy. W tamtym okresie w tym pokoiku pokazałem The Slits, The Police i The Spitfire Boys, Slaughter & the Dogs i XTC. Wszystko to w tamtej małej wspólnej salce, w przeciągu kilku tygodni. Kiedy nas wyrzucili, musiałem szukać czegoś gdzie indziej i znalazłem upadający klub kabaretowy, zwany Ace of Trefl, który był wtedy na topie. Dali mi więc kilka dni w tygodniu, abym tam coś robił i rozpocząłem od września. A ponieważ opuszczaliśmy Poly, wydałem ulotkę o treści: „Zabierzmy stąd F”. I wiesz, w zasadzie to właśnie stąd pochodzi nazwa F-Club. Pomyślałem, a ponieważ w Poly mieliśmy naprawdę dobrą publiczność, pomyślałem: „Jak mogę utrzymać ich wszystkich razem?” I wtedy pomyślałem o członkostwie i dałem im kartę F-Club, przyznającą zniżkę na przyszłe imprezy, dawnym członkom z Poly (LINK).
John Keenan teraz i wówczas:
Gościem specjalnym pierwszego dnia festiwalu był Tony Wilson. Na widowni znalazła się także Annik Honore (LINK). Warunki, w jakich występowały zespoły były cokolwiek trudne, niedawno przy opisie bootlegu z koncertu Joy Division zamieściliśmy relację jednego z widzów, który wspomniał o zimnie i brudzie (LINK). To samo zauważają inni, jak choćby fan Public Image Ltd., która to grupa miała być wiodąca a okazało się, że cały show skradło jej Joy Division: Wyjechałem z Nottingham z kilkoma kumplami w Hillman Imp. PiL [Public Image Ltd] znalazło się na końcu bardzo długiej listy (myślę, że pierwszy zespół grał w porze podwieczorku – a to było około 10 godzin później). Wszyscy byli zmęczeni i pijani. Queens Hall była niewygodną salą patrolowaną przez policję! w której była zła akustyka i zimna, betonowa podłoga. I niestety wcześniej wystąpił Joy Division, którzy zaliczyli naprawdę znakomity set. Z punktu widzenia publiczności było to trudne do powtórzenia (nie żeby PiL miał to gdzieś).
Johnny [John Lyndon] spędził większość koncertu plecami do publiczności. Myślę też, że był przeziębiony, ponieważ ciągle wydmuchał nos - bez chusteczki. Byłem pod ogromnym wrażeniem, ponieważ był w stanie wypchnąć smark bardzo starannie z jednego nozdrza prosto na scenę. Jakość dźwięku była bardzo zła, a utwory z Metal Box (których wcześniej nie słyszałem) były dla mnie kompletnie oszałamiające, zupełnie nieczytelne. Publiczność złożona z punków, a było ich wielu, musiała być rozczarowana. Koncert był krótki i nie było bisu, właściwie to chyba pamiętam, że po długich brawach, gwizdaniu itp., Zapalono światła i ogłoszono: Public Image opuścił budynek.
Inny fan dał podobną recenzję: Pamiętam, że chciałem zobaczyć / usłyszeć występ PiL, ale byłem spragniony i siedziałem z boku w drzwiach kawiarni (cóż, nie tak bardzo z boku, ale generalnie poza linią strzału, ludzie rzucali różnymi rzeczami w Lydona na scenie) i obserwowałem, ciesząc się, że PiL odszedł od Pistolsów, których widziałem w Newport Shropshire niecałe 2 lata wcześniej. Dźwięk PiL był nowy, nieco szorstki, ale mocny i przyszłościowy. Było mi przykro, że rzucający śmieci wciąż irytowali Johna. Odrzucał je, ale jeden strzał trafił go w głowę i to wystarczyło. Siedział na krześle tyłem do widowni, przodem do śmierdzącego miejsca (podobno tam były przepełnione toalety artystów) i to wszystko. Nie bardzo to pamiętam - poza jednym - warto było zobaczyć nie tylko PiL ale i wszystkie inne zespoły, Joy Division byli przyjaźnie nastawienie do publiczności, to był tam świetny występ... Myślę, że ludzie z Leeds sądzili, że wylądowali obcy (LINK).
A tak ten pierwszy festiwal Futurama zapamiętał stały bywalec takich imprez Jonathan Bousfield (LINK): Zdecydowanie brakowało czegoś, co można by kojarzyć z festiwalem przyszłości. Było kilka straganów z przekąskami, T-shirtami, punkowymi odznakami; ale prawie nic z treści „science fiction” sugerowanych przez nazwę. Widziałem rodziców ciągnących dzieci po korytarzu, z rozczarowaniem po zmarnowanym dniu wyrytym na ich twarzach. Jednak zasadnicza nędza Futuramy dotknęła mnie dopiero pod koniec pierwszego wieczoru, kiedy zalane toalety i śliskie podłogi sprawiły, że żałowałem, że nie wyszedłem wcześniej i nie złapałem się na ostatni autobus do domu. Podłoga była zbyt mokra i brudna, aby na niej spać, a ludzie układali się na kawałkach kartonu lub podartych plastikowych torbach. Razem z grupą znajomych znalazłem drewnianą deskę, na której mogłem się położyć - ale groziło nam wyrzucenie, gdy okazało się, że ta deska była w rzeczywistości oderwaną częścią sceny. Festiwal był „pożerany” przez publiczność. (…)Jedynym występem, jaki pamiętam z całą jasnością, był koncert Joy Division, którzy wyszli na scenę tuż po podwieczorku w sobotę 8 września. Po ryzykownym eksperymencie z musicalowym brzmieniem, z jakim zaczęli set, potem było lepiej. Na żywo byli propozycją znacznie bardziej umięśnioną, silniejszą i emocjonalną, niż zespół, którego lodowate, wykonywane w studiu piosenki po raz pierwszy usłyszałem w nocnym programie radiowym Johna Peela. Wydawali się poza tym zdenerwowani i niedoświadczeni, a gitarzysta Bernard Sumner w szczególności wydawał się, że nie może się doczekać na swoją kolej i zaczynał riffy, na które reszta zespołu wydawała się nieprzygotowana.
To oczywiście obecność na scenie wokalisty Iana Curtisa sprawiła, że zespół był niezapomniany. Szarpany taniec, uderzanie pięściami i wymachiwanie, przypadkowe przerwy, w których sprawdzał, czy nie przewrócił swojego statywu mikrofonowego. To było jak oglądanie jakiegoś gigantycznego, nieszczęśliwego człowieka-ćmy z filmu science fiction, którego David Cronenberg nigdy nie zrealizował. Fakt, że Curtis nie poruszał się w rytm muzyki, tylko sprawiał, że jego taniec był jeszcze lepszy; to było spontaniczne uwolnienie energii psychicznej, a nie choreograficzny produkt sali prób. Ludzie po prostu stali i gapili się. Byli oszołomieni, gdy zdali sobie sprawę, że byli świadkami czegoś ważnego, ale nie byli pewni, co to było - nie mieli wiele do powiedzenia po koncercie. Mimo wymarzonego układu zespołów Futurama została negatywnie oceniona przez prasę muzyczną, która skupiła się na organizacyjnych niedociągnięciach: stosach zmiętych puszek po piwie, źle działających toaletach i fakcie, że obietnica promotora dotycząca „miejsc do spania” sprowadziła się do brudnej, betonowej podłogi.
Tamta Futurama w 1979 roku była pierwsza, po niej festiwal odbył się jeszcze pięć razy (ostatni w 1983 roku). I przeszedł do legendy, do której chcą nawiązać po 40 latach organizatorzy Futuramy w Liverpool. Nowa edycja, która odbędzie się w dniach od 3 do 4 kwietnia 2021 roku ma nazywać się A utopian festival for dystopian times (utopijny festiwal czasów dystopii), będzie rozgrywać się na czterech scenach w Invisible Wind factory / Make Arts Centre i Ten Streets Social. Swój udział już potwierdził Peter Hook & The Light, którzy zagrają i wykonają w całości setlistę Joy Division z Futuramy 1979. Kolejnym łącznikiem z historią festiwalu będzie występ Theatre Of Hate Kirka Brandona, który w przyszłym roku będzie świętował 40-lecie udziału w Futurama III w 1981 roku. Lista zespołów nie jest jeszcze zamknięta, na razie są na niej: Warmduscher, The Chameleons, The Blinders, The Lovely Eggs, Spizz Energi, Imperial Wax, Just Mustard, Membranes, Evil Blizzard, Sink Ya Teeth, John, Heavy Lungs, We Are Not Devo, DSM IV, Bob Vylan, Billy NoMates, Witch Fever, Tokky Horror, Pozi, Crows, St Agnes, LibraLibra, Courting, Crawlers i Joe & Shitboys.
Bilety już oczywiście można zamawiać, ich koszt to 80 funtów, lecz można należność płacić w czterech ratach, więcej o tym na oficjalnej stronie festiwalu TUTAJ.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz