czwartek, 24 grudnia 2020

Matazo Kayama: malarz, który wyeliminował czas

Piękno jest kategorią tak uniwersalną (istniejącą, choć w obecnym wieku odrzucaną), że nie trzeba znać dokładnie pełnego znaczenia prezentowanych na obrazie treści, aby odczuć estetyczną przyjemność z nim związaną. Sztuka japońska nie jest dla Europejczyków do końca zrozumiała, bo odnosi się do skojarzeń wynikających z odmiennej kultury, niemniej zawsze fascynowała artystów naszej szerokości geograficznej, o czym już pisaliśmy TUTAJ. Po tym wstępie można się domyśleć, że bohaterem dzisiejszego tekstu jest japoński artysta, dokładnie malarz.





Nazywał się Matazo Kayama i żył w latach 1927-2004. Urodził się w Kioto, w rodzinie, co zabrzmi zupełnie jak bajka - krawca kimon. Matazo zaczął malować w wieku 13 lat, a potem kształcił się w akademiach sztuk pięknych, w Kioto i w Tokio. Uważany jest za najważniejszego artystę japońskiej sztuki XX wieku, co już jest wystarczającym powodem abyśmy pokazali jego prace. Czym sobie zasłużył na takie miano? Zapewne tym, że czerpał swobodnie ze spuścizny dawnych mistrzów, tworząc obrazy inspirowane sztuką XVII wiecznej Japonii, tradycją dekoracyjnych ekranów zwanych Rimpa, a jednocześnie pozostał na wskroś nowoczesnym artystą, swobodnie poruszającym się w stylistyce europejskich prądów artystycznych. W młodości fascynował się malarstwem Breughla, natomiast jego późniejsze dokonania wskazują na wpływ fowistów, symbolistów i surrealistów.





Kayama połączył elementy sztuki rodzimej i Zachodu, po czym wypracował własny, niepowtarzalny styl. Najchętniej malował wielkoformatowe, często ponure (a może tylko nostalgiczne?), zimowe krajobrazy, na których nie ma ludzi. Zamiast postaci ludzkich są na nich zwierzęta: wielbłądy i ptaki, żurawie i kruki, czasami konie lub żyrafy albo koty. Osobną grupę prac stanowią akty naturalnej wielkości. I ornamentalne kompozycje złożone z powtarzających się linii, wyglądające niczym wielkie, ryte na skałach, dekoracje aborygenów… Wydaje się, że zwierzęta, które namalował mają znaczenie symboliczne. A może tylko nam się tak wydaje? Może wręcz przeciwnie, po to malował zwierzęta, aby nie iść w dydaktyzm, a skupić na warstwie dekoracyjnej? Tę tezę potwierdza przyjęta technika z użyciem złota. Artysta nazwał błyszczące farby z dodatkiem metali szlachetnych „trzecim kolorem”. Wśród barw rozróżniał trzy tonacje: czyste „kolory podstawowe”, kolory ziemi (takie jak ochra i ugry) oraz kolory metaliczne. Kayama nie poprzestał na przekazanej w szkołach artystycznych umiejętności posługiwania się kolorami podstawowymi, lecz niczym dawni mistrzowie układający mozaiki w Bizancjum czy tworzący w średniowieczu malarstwo tablicowe, zauważył możliwości, które daje czyste złoto i srebro.




Blask, którym otacza się drogocenny kruszec jest przeźroczysty, ulotny, a jednak ponadczasowy. On sam tak o tym mówił: Ciężar złota i srebra jest w stanie uchwycić nawet upływ czasu. Tak więc w wizualnej przestrzeni utworzonej przez złoto i srebro można odnaleźć chwilę wieczności. I dalej: Dla mnie złoto i srebro są najbardziej tajemnicze ze wszystkich materiałów. Początkowo nie widziałem możliwości zastosowania złota i srebra w moich pracach… Uważałem je, dość głupio, za nienowoczesne i nieodpowiednie w naszych czasach… Można więc powiedzieć, że moje spojrzenie na złoto i srebro drastycznie się zmieniło. Dziś, ponieważ używam znacznych ilości złota, po opanowaniu tego materiału, uważam, że zastosowanie tradycyjnych materiałów na nowo definiuje moje spojrzenie na japońską sztukę Nihonga. Użycie złota i srebra, zarówno w postaci płatków, jak i proszku, pozwoliło rozwinąć mi własną ekspresję Nihonga (LINK). Blask złota zawsze symbolizował wieczność więc w zasadzie brak czasu. Można zatem przyjąć, iż Matazo Kayama wyeliminował czas… 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz