wtorek, 8 grudnia 2020

Prace Sidneya Hurwitza: Portret, krajobraz i martwa natura ery przemysłowej

Ryczący samochód, który zdaje się pędzić po taśmie karabinu maszynowego, jest piękniejszy od Nike z Samotraki.*  Zdanie to wypowiedział Marinetti, guru futuryzmu. Jego idee podchwycili konstruktywiści i literaci. W Polsce sloganem: Miasto, masa, maszyna odpowiedział mu Tadeusz Peiper, wyznaczając tym samym nowe wyzwania stojące przed poezją. Wierzył on w rozwój cywilizacji, w harmonijne współdziałanie człowieka ze światem maszyn (nota bene już w latach 20. XX wieku przewidział możliwość bezpośredniej komunikacji za pomocą urządzenia mieszczącego się w kieszonce kamizelki). Ten świat - świat maszyn - stał się tematem twórczości wielu artystów. Pisaliśmy już o niektórych: o malarzach - Jacku Clarksonie (TUTAJ) i Charlesie Sheelerze (TUTAJ) oraz fotografie Matthew Christopherze (TUTAJ). Dzisiaj natomiast chcemy zademonstrować prace Sidneya Hurwitza (ur. 1932 ). 

Hurwitz rysuje maszyny i architekturę przemysłową. Znieruchomiałe bryły i plątaninę zżeranych przez rdzę metalowych konstrukcji. Rejestruje pieczołowicie opuszczone urządzenia, które przecież tak niedawno stawiano z nadzieją na wspaniały efekt. Z tych oczekiwań nie zostało zbyt wiele, skoro ukazane konstrukcje nie są już używane. Lecz na grafikach Hurwitza dostały szansę na nowe życie - stały się za jego sprawą gigantycznymi dziełami sztuki, monumentalną rzeźbą, działającą na przestrzeń swoją masą i efektami światłocienia. 







Z wielu akwatint wybraliśmy te, które według nas najlepiej przywołują światło i cień oraz rejestrują zawiłą geometrię brył stworzonych z cegieł i cementu, stali i kamienia, dźwigarów i belek. Artysta pokazał nam iż silosy, a także rury, kanały , otwory wentylacyjne, szopy, kominy, taśmociągi, balustrady i drabiny niosą w sobie nieoczekiwany ładunek poezji i nostalgii. On sam nazwał je portretem, krajobrazem i martwą naturą ery przemysłowej (LINK). 







Ta fascynacja porzuconymi w latach 80. ośrodkami przemysłowymi doprowadziła do rozkwitu twórczości Hurwitza, który ukończył przecież studia w końcu lat 50. W ostatnim ćwierćwieczu XX wieku odwiedzał opuszczone zakłady okolic Bostonu, Ohio w stanie Indiana i w Maryland. W tym ostatnim wielkie wrażenie na nim wywarł kompleks przemysłowy Bethlehem Steel Company w Sparrows Point, produkujący kiedyś stal do budowy okrętów. Był także dwukrotnie we Włoszech  (w 1990 i 2002 roku), gdzie także robił zdjęcia, a z nich grafiki prezentujące tamtejsze industrialne konstrukcje. W 2002 r. udał się z kolei do Duisburga w Niemczech, aby przyjrzeć się nieczynnej hucie Thyssen-Krupp AG, która została zamknięta w 1985 r. Tak samo tam, jak i podczas zwiedzania młynów  w Betlejem w Pensylwanii, widok gigantycznej instalacji – nieczynnej i nieruchomej - i całkowicie opuszczonej, był dla artysty doświadczeniem niemal mistycznym, a na pewno niesamowitym (LINK). Mamy nadzieję, że tak samo odczują to nasi czytelnicy. 

*F.T. Marinetti, Akt założycielski. Manifest futurystyczny, cyt. za: G. Gazda, Futuryzm w Polsce, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk: Ossolineum, 1974, s. 42.

Prace Sidneya Hurwitza prezentowane w naszym opisie pochodzą z TEJ strony, można na niej zobaczyć ich więcej. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz