David Lynch jest najbardziej znany z surrealistycznych filmów, takich jak Eraserhead (1977) (opisany TUTAJ), Blue Velvet (1986), Wild at Heart (1990) (TUTAJ) i Mulholland Drive (2001), a także z serialu telewizyjnego Twin Peaks (1990-91).
Ale w rzeczywistości nie jest w ścisłym tego znaczeniu filmowcem, bo z wykształcenia jest artystą plastykiem. Zanim jeszcze nakręcił swój pierwszy film fabularny Eraserhead, w latach 60. uczęszczał do Pennsylvania Academy of Fine Art, gdzie tworzył instalacje i obrazy, które zapowiadały senne kadry jego filmowych opowieści. Najwcześniejsze z jego prac przedstawiają wymiotujących ludzi i kompozycje inspirowane twórczością Francisa Bacona (TUTAJ).
W swojej książce Catching the Big Fish - Meditation, Consciousness, and Creativity Lynch opisuje, kiedy po raz pierwszy zetknął się ze sztuką. Zawsze lubił malować i rysować, ale zdecydował, że kiedy dorośnie, będziesz musiał przestać to robić aby zająć się czymś poważniejszym. Pewnego dnia gdy był w dziewiątej klasie, spotkał chłopca na trawniku przed domem swojej dziewczyny. Ojciec tego chłopaka był malarzem, a gdy Lynch dowiedział się więcej o tym, co to oznacza, nagle zrozumiał, że też chce być malarzem i żyć tak, jak to nazwał życiem artystycznym. Uważał, że oznacza to całkowite oddanie się malarstwu, wszystko inne spychając na drugi plan. Udał się do zatem Akademii Sztuk Pięknych w Pensylwanii, aby studiować malarstwo. Jak zauważył: Nie interesowałem się filmem. Czasami chodziłem do kina, ale tak naprawdę chciałem tylko malować. Pierwszy moment, w którym rozważał zajęcie się tym rodzajem sztuki nadszedł podczas malowania obrazu na zajęciach w akademii. Obraz przedstawiał ogród w nocy i był ciemny, prawie czarny z zielonymi roślinami wyłaniającymi się z ciemności. Nagle zdało mu się, że rośliny zaczęły się poruszać i że słyszy szum wiatru, który z nich się wydobywa. To doświadczenie utkwiło mu w pamięci i sprawiło, że zaczął się zastanawiać, czy film nie może stać się sposobem na poruszanie jego obrazów.
Lynch, co mogą zauważyć wszyscy, którzy kiedykolwiek oglądali choć jeden z jego filmów, ma specyficzna wyobraźnię. Jego obrazy (i lampy bo także i tym się zajmuje) przypominają pod względem estetycznym kadry z jego filmów, zwłaszcza pierwszy fabularny obraz Eraserhead. Lynch lubi fakturę, lubi słowny komentarz. Na jego płótnach jest jedno i drugie, pokazane tam postaci są często modelowane z chropowatych materiałów z napisanymi obok komentarzami, które są aluzją do bardziej skomplikowanej wewnętrznej narracji autora. Lynch zresztą uwielbia opowiadać o teksturze rzeczy, niezależnie czy jest to gładka porcelana czy rozkładające się martwe ciało: Niekoniecznie kocham gnijące ciała, ale gnijące ciało ma teksturę, która jest niewiarygodna. Czy widziałeś kiedyś małe zgniłe zwierzę? Uwielbiam patrzeć na te rzeczy, tak samo jak lubię patrzeć na zbliżenia jakiejś kory drzewa, małego owada, filiżanki kawy lub kawałka ciasta. Podchodzisz blisko, a tekstury są cudowne (LINK).
Prace Lyncha długo były niedoceniane, dopiero ostatnimi laty zainteresowało się nimi kilka galerii. W tym roku, dokładnie 3 listopada w prestiżowej Pace Gallery w Nowym Yorku zostanie otwarta wielka wystawa jego dzieł zatytułowano Big Bongo Night (LINK) o czym z przyjemnością donosimy i zachęcamy naszych czytelników z USA do jej odwiedzenia i ewentualnego przekazania wrażeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz