niedziela, 9 października 2022

Z mojej płytoteki/ niezapomniane koncerty: J.M. Jarre i koncert w Chinach - klasyk muzyki elektronicznej


Całkiem niedawno opisywaliśmy album Vangelisa China (TUTAJ), wspominając o dzisiejszym dziele. Jest ono warte zaprezentowania, tym bardziej, że Jarre po Zoolook w zasadzie nie nagrał już nic wielkiego, przynajmniej na miarę Oxygene (opisanego TUTAJ), czy Eqinoxe (TUTAJ). Na dzisiejszej płycie mamy zresztą utwory ze wspomnianych wydawnictw.

Artysta wspomina całe wydarzenie następująco: W 1981 zostałem zaproszony przez chiński rząd do zagrania pięciu koncertów w bardzo zamkniętym w tamtym czasie kraju. Pięć koncertów halowych odbyło się odpowiednio w Pekinie (dwa koncerty) i Szanghaju (trzy koncerty), a ja specjalnie na nie skomponowałem aż siedem nowych utworów, które stylistycznie ewoluowały od electro przez ambient do tradycyjnej chińskiej muzyki.

Organizacja koncertów była sama w sobie dużym projektem, nie tylko ze względu na różnice kulturowe związane z oficjalną tradycją koncertową w Chinach. Publiczność pierwszego show składała się wyłącznie z personelu wojskowego i z tego powodu rozdawałem bilety mieszkańcom ulicy, aby umożliwić im udział w innych koncertach.

Mówi się, że 500 milionów Chińczyków słuchało koncertów na żywo w radiu, kiedy Jarre, jako pierwszy oficjalnie zaproszony muzyk z Zachodu, wystąpił w Chinach po epoce Mao.

Wystąpił 21,22,26,27 i 29.10. 1981 roku gromadząc w sumie ponad 218 000 ludzi. W występach wspomagali go: Pierre Mourey, Dominique Perrier, Roger Rizzitelli i Frédéric Rousseau.

Warto dodać, że w czasie koncertów nagrano DVD. To zupełnie niesamowity film - pokazuje klimat tamtych wydarzeń, kontakt muzyka z mieszkańcami, ale i też atmosferę samych występów. 


A muzycznie? Porównując do dzieła Vangelisa muzyka jest mniej podniosła i uduchowiona. Zapewne bardziej popowa. Ale nie znaczy to, że nie ma w niej specyficznego klimatu i piękna. W tamtych czasach J.M. Jarre potrafił nas oczarować. 


Dzisiaj niestety, takich czarodziejów elektroniki jest już coraz mniej. Po odejściu Vangelisa w zasadzie nikt nie jest już w stanie tworzyć takich klimatów. Warto jeszcze dodać, że album został podrasowany w studio (co miejscami niestety słychać) bowiem artysta nie był zadowolony z jakości nagrań koncertowych. Mimo tego możemy stwierdzić, że to klasyk.

Klasyk, zwłaszcza jeśli chodzi o jeden utwór. Mam na myśli znakomitą suitę Souvenir Of China. Rozmowy, migawki aparatu, odgłosy ulicy... Ten utwór niesie w sobie absolutnie niewyobrażalny ładunek depresji, refleksji nad sensem życia, tak jakby artysta chciał nam przed oczami wyświetlić zdjęcia z całej naszej przeszłości. Uświadomić, że nasze życie może skończyć się tak, jak kończy się opisywany dziś album... Nagłym cięciem i wszechogarniającą po nim ciszą...

Zostały nam jeszcze do opisania Pola Magnetyczne, po czym wyczerpiemy już warte uwagi działa francuza. No chyba że czymś nas jeszcze zaskoczy?

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


J.M. Jarre - The Concerts in China, producent; J.M. Jarre, Disques Dreyfus 1981, setlista: The Overture, Arpegiator, Equinoxe Part 4, Fishing Junks At Sunset, Band in the Rain, Equinoxe Part 7, Orient Express, Magnetic Fields Part 1, Magnetic Fields Part 3, Magnetic Fields Part 4, Laser Harp, Night In Shanghai, The Last Rumba, Magnetic Fields Part 2, Souvenir Of China.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz