Paul Evans, jestem artystą malującym pejzaże i mieszkającym w wiejskim Suffolk, gdzie rozkoszuję się odkrywaniem i rejestrowaniem – ciągle wykonywanymi rysunkami, studiami i obrazami - piękna lasów, pól i wspaniałych otwartych przestrzeni otaczających wsie.
Pory roku przemijają subtelnie, zapewniając mi bogactwo inspiracji przez cały rok, ciągle zmieniającą się florą, fauną, pogodą i światłem. Nie ma lepszego miejsca, aby znów zharmonizować się z otoczeniem i uchwycić nieokiełznane, eteryczne piękno krajobrazu. (LINK).
Powyższe słowa należą do artysty, ale aby nasi czytelnicy dokładniej poznali Paula Evansa, dopowiemy, iż urodził się w Sussex w 1954 roku. Od dziecka interesował się sztuką, a wyprawy na wieś do dziadków sprawiły, że pokochał angielski krajobraz. Naturalną koleją rzeczy było więc, że ukończył w 1976 roku czteroletnie studia artystyczne, wydział ilustracji i grafiki w Eastbourne College of Art and Design w grupie Roberta Tavenera (1920-2004) i Trevora Kempa (ur. 1935), a od ukończenia studiów zarabia na życie malując. Obecnie uznawany jest za jednego z czołowych, brytyjskich, współczesnych pejzażystów i jest powszechnie znany ze swoich bardzo charakterystycznych akwareli, akryli i akwafort inspirowanych krajobrazem i wybrzeżem Wschodniej Anglii, Sussex Downland, Kent Weald, surowym wybrzeżem i wrzosowiskami Kornwalii. W 1991 roku przeniósł się do Long Melford, w hrabstwie Suffolk, gdzie otworzył własną galerię Lavenham Contemporary Gallery.
Artysta nieustannie eksperymentuje z technikami i materiałami, poszukując coraz to nowych sposobów odzwierciedlenia ewoluujących w zależności od pory roku pejzaży. Kompozycje są do siebie podobne: ponad połowę płótna zajmuje pole lub łąka, u szczytu której jest domek, kościół czy inny element skupiający uwagę widza. Ponad polem rozpościera się niebo, na którym często widnieje krążek zachodzącego słońca…
Paul tworzy zatem akwarele, rysunki tuszem i akryle, a także wykonuje grafiki: akwaforty i linoryty. Wiele jego obrazów zostało wydrukowanych na okazjonalnych kartkach pocztowych na kalendarzach i drukach w limitowanych edycjach wypuszczanych przez ogólnokrajowych wydawców, takich jak Aquarelle, Kingsmead Publications, Royle Publications i Royal Doulton. Kolekcjonerzy z całego świata chętnie kupują jego prace. Można więc uznać, że odniósł sukces. I chętnie dzieli się nim z innymi, od lat wspiera swoimi pracami wiele instytucji, w tym hospicja, organizacje charytatywne zajmujące się dziką przyrodą i rozmaite kościelne projekty pozyskiwania funduszy na dobry cel. Malarz niewątpliwie kieruje się w życiu określoną etyką, którą przekazał mu jego ojciec i którą da się streścić w jednym zdaniu: wyciągasz z życia tylko tyle, ile jesteś gotów w nie włożyć.
O tym wszystkim możemy przeczytać na stronie artysty, do której przestudiowania zachęcamy naszych czytelników (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ, drugiego TUTAJ, fragment trzeciego TUTAJ, kolejny TUTAJ a ostatni fragment rozdziału trzeciego pt. The Wythenshave Connection (TUTAJ). Streszczenie rozdziału czwartego pt. From Safety To Where? o dzieciństwie i młodości członków grupy opisaliśmy TUTAJ. Kolejny post TUTAJ dotyczył debiutów the Dammned i the Clash, oraz rozmowy miedzy Ianem Curtisem a Pete Shelly z Buzzcocks. Ostatnio omawiamy fragment opisywał scenę punk miasta, na której wyłaniało się wiele ciekawych zespołów w tym Stiff Kittens - jeden z pierwszych zespołów Iana Curtisa, i alternatywne nazwy, które wtedy muzycy rozważali (TUTAJ).
Dzisiejszy fragment dotyczy powstania i pierwszego koncertu Warsaw (warto zobaczyć TUTAJ), oraz klubu Electric Circus.
Muzycy tworzący wtedy zespół wspominają, że Curtis zrobił na nich wrażenie człowieka niezrównoważonego, chcącego grać ekstremalną muzykę. Byli wtedy żałości i butni, co powodowało, że nie chcieli się podporządkować przywództwu Iana. Ian miał wtedy kogoś z rodziny kto pracował w ośrodku dla chorych psychicznie, spotykał tam osoby np. z wielkimi głowami, czy zdeformowane, czym się bardzo fascynował.
Sam pracował w ośrodku dla bezrobotnych niepełnosprawnych i szukał im pracy. Middles tym razem potwierdza, że nazwa Warsaw wzięła się od piosenki Bowiego z płyty Low (warto zobaczyć więcej informacji na ten temat - TUTAJ). Pierwszy koncert dali w sobotę 29.05.1977 w Electric Circus. Plakat informował że wystąpią też Buzzcocks, którzy wtedy mieli niezłą renomę w mieście. Część plakatów została jednak wydrukowana błędnie i informowała, że wystąpi też zespół the Prefects z Birmingham, co przyciągnęło trochę więcej publiki.
Sam występ był dość kontrowersyjny, choć nie dla wszystkich. Na plakacie pojawili się jako Stiff Kittens, ale wystąpili jako Warsaw. Bernard Sumner wyglądał jak uczeń liceum, a Hooky wydawał się być najbardziej wyluzowany ze wszystkich.
Odziani w skóry, zdali sobie sprawę, że z Tony Tabackiem na perkusji (warto zobaczyć TUTAJ - opisaliśmy wszystkich perkusistów Warsaw) daleko nie zajadą.
Z koncertu ukazały się dwie recenzje, w tym jedna bardzo krytyczna w Sounds, autorstwa Iana Woodsa. Ale ukazała się też nieco bardziej optymistyczna recenzja Paula Morleya w NME (warto zobaczyć TUTAJ). Morley nieco krytykując całość występu pisał, że dostrzega w zespole inność, coś co odróżnia ich od pozostałych zespołów punk rocka. Przypomnijmy, że ta inność właśnie spowodowała zainteresowanie zespołem Martina Hannetta. Ten ostatni również zainteresował się zespołem z powodu wyróżniającego się na tle innych kapel perkusisty, już wtedy Stephena Morrisa.
Electric Circus i sobotnie koncerty stawały się w tamtym czasie kultowe. Publika około 1000 osób, mogła podziwiać występu takich kapel jak: the Ramones supportowanych przez Talking Heads, the Damned supportowanych przez the Adverts, Buzzcocks i Drones. Jeden z najważniejszych koncertów, w ramach trasy the White Riot Tour, miał miejsce w sobotę 8.05.1977. Podczas niego wystąpili the Clash, the Slits, Buzzcocks i Subway Sect.
The White Riot Tour nadał klubowi specjalny status, także Warsaw mieli okazję stać się częścią jego historii krótko przed zamknięciem pod koniec 1977 roku.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Joop Polder (ur. 1939 r.) używający również pseudonimu (Johan) Valentijn to obecnie jeden z najbardziej znanych współczesnych artystów holenderskich. Czy miał inny wybór drogi życiowej niż zostać artystą? Chyba nie. Jego ojciec, Gerrit Polder był pejzażystą, a brat, Christiaan Gerrit (Rudi) kontynuował stylistykę ojca. Wprawdzie Joop stwierdził, że Polderów w sztuce jest za dużo i zaczął używać pseudonimu, to jednak jego bunt nie był na tyle zdeterminowany aby zerwać z tradycją rodziny. Malarz ukończył więc większość uznanych a dostępnych mu uczelni kształcących w dziedzinie sztuk pięknych, a więc Królewską Akademię w Hadze, Królewską Akademię Sztukiw Brukseli i Academie des Beaux Arts w Paryżu. Spośród więc trzech miast, w których Polder kształcił się, największy wpływ na jego twórczość wydają się mieć Bruksela i Haga, a mniejszym stopniu Paryż.
Co maluje Joop Polder? Jego twórczość jest swoistą mieszanką realizmu, naturalizmu, romantyzmu i surrealizmu. Głównym motywem powtarzającym się na jego płótnach są tramwaje. Pojedyncze wagoniki przejeżdżają ulice bezludnych miast, wśród pierzei okazałych, eklektycznych kamienic. W oddali czasem widać morze lub inny otwarty krajobraz. Innym elementem przewijającym się na jego płótnach są stoliki kawiarniane i krzesła. Dodajmy – puste stoliki i puste krzesła. Tak jakby widz siedział samotnie przy jednym z nich i miał przed sobą całe spektrum miejskiego wnętrza, czyli opustoszałe ulice oraz ciągnące się za nimi morze…
Zastanawiając się nad swoją twórczością, Joop Polder powiedział kiedyś: Dla mnie wszystkie moje obrazy noszą jeden tytuł „sen” (dream) (…) w swoich obrazach szukam wymarzonego świata pełnego ciepła i bezpieczeństwa. I rzeczywiście, jasne światło sprawia, że w jego malunki emanują ciszą i nadnaturalnym spokojem. Podróżujące samotnie tramwaje nadają im w dodatku surrealistyczny charakter. Na pewno są ciekawą odmianą od pełnych zgiełku, rzeczywistych ulic Hagi czy Brukseli. Jak to wyjaśnił malarz: Świat jest w ciągłym ruchu i przepełniony mnóstwem niepokojów, zarówno w przyrodzie, jak i w ludziach, ale przecież wokół nas jest piękno. Staram się poprzez moje prace promieniować pokojem i szczęściem, bo świat jest piękny (LINK).
Obrazy Joopa Poldera są z tego powodu chętnie prezentowane w wielu galeriach. Stały się częścią ważnych międzynarodowych publicznych i prywatnych kolekcji sztuki, takich jak Gemeentemuseum w Hadze, prywatna kolekcja sztuki króla Willema-Alexandra i księżnej Beatrix oraz innych członków holenderskiej rodziny królewskiej.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Ujawniono plan przywrócenia kultowego muralu w Manchesterze - przypominamy że mural na ścianie 75 Port Street z portretem Iana Curtisa został zamalowany w zeszłym roku przez reklamę nowego albumu rapera Aitcha. Teraz kierownictwo festiwalu Headstock, który określa się jako największy propagator zdrowia psychicznego w Wielkiej Brytanii, złożyło wniosek o pozwolenie na odtworzenie muralu na elewacji pubu Star and Garter (LINK).
W internecie można cały czas śledzić proces udzielania przez urząd miejski pozwolenia na prace (LINK). A malowidło będzie wyglądać tak (LINK).
Pozostańmy w Manchesterze - scenarzysta sztuki o Joy Division „NEW DAWN FADES” - Brian Gorman - wcieli się w rolę Tony'ego Wilsona. Informację o tym przekazał Anthony Davidson (LINK) i sam zainteresowany (LINK), z którym rozmawialiśmy TUTAJ.
Tony Wilsona nie ma już z nami, tak jak bohaterki kolejnego newsa. Gigantycznych rozmiarów znak pamięci ku czci zmarłej Sinead O Connor został odsłonięty na Bray Head w hrabstwie Wicklow. Jest to nazwisko piosenkarki wypisane na skale w pobliżu domu Sinéad przy Strand Road. Każda litera ma 30 stóp wysokości. Instalacja została zaprojektowana i wykonana przez The Tenth Man Creative Agency we współpracy z miejscowymi malarzami szyldów i murali (LINK).
W temacie instalacji - coś dla naszych
pracodawców. Japońska firma wprowadza na rynek pionowe kapsuły, które
pozwalają spać na stojąco. Giraffenap to nowa kapsuła do spania, która
zachęca do drzemek w ciągu dnia jako sposobu na poprawę koncentracji i
wydajności pracy (LINK).
Wygląda jak zaawansowany wychodek...
+30°C Polacy śpią bez żadnego nakrycia. Amerykanie zakładają swetry. Mieszkańcy Miami włączają ogrzewanie. +10°C Mieszkańcy domów komunalnych w Helsinkach zamykają okna. Lapończycy sadzą kwiatki w oknach. +5°C Lapończycy opalają się na balkonie, jeżeli słonce jest jeszcze nad horyzontem... +2°C Włoskie samochody nie zapalają. 0°C Woda zamarza. -1°C Oddech staje się widoczny. Czas zaplanować urlop nad morzem śródziemnym. Lapończycy jedzą lody popijając zimnym piwem. -4°C Kot wchodzi pod kołdrę. -10°C Czas zaplanować urlop w Afryce.. Lapończycy idą popływać. -12°C Zbyt zimno na śnieg. -15°C Amerykańskie auta nie zapalają. -18°C Właściciele domów w Helsinkach włączają ogrzewanie. -20°C Oddech staje się słyszalny. -22°C Francuskie auta nie zapalają. Za zimno na jazdę na łyżwach. -23°C Politycy zaczynają współczuć bezdomnym. -24°C Niemieckie auta nie zapalają. -26°C Z oddechu uzyskuje się materiał na budowę iglo... -29°C Kot wchodzi pod pidżamę. -30°C Japońskie auta nie zapalają. Lapończyk klnie, kopie w koło swojej Toyoty i zapala Ładę. -31°C Za zimno na pocałunki - usta przymarzają do siebie. Lapońska drużyna narodowa zaczyna przygotowania do sezonu wiosennego. -35°C Czas zaplanować dwutygodniową kąpiel w gorących źródłach. Lapończycy odśnieżają dachy. -39°C Rtęć zamarza. Za zimno by myśleć. Lapończycy zapinają ostatni guzik w koszuli. -40°C Niemiec bierze samochód pod kołdrę. Lapończycy ubierają swetry. -45°C Lapończycy zamykają okienko w wychodku. -50°C Lwy morskie opuszczają Grenlandię. Lapończycy zamieniają rękawiczki z pięcioma palcami na jednopalcowe. -70°C Niedźwiedzie polarne opuszczają biegun. Na uniwersytecie w Rovaniemi organizuje się bieg długodystansowy. -75°C Św. Mikołaj opuszcza krąg polarny. Lapończycy opuszczają nauszniki z czapek na uszy. -250°C Alkohol zamarza. Lapończycy są wkurzeni. -268°C Hel staje się płynny. -270°C Piekło zamarza. -273,15°C Zero absolutne. Brak ruchu cząstek elementarnych... Lapończycy przyznają: "Tak, jest nieco chłodno, wypijmy se flaszeczkę na rozgrzanie..."
W temacie wychodka, ale nie lapońskiego, tym razem europejskiego. Tradycyjny papier
toaletowy ma policzone dni użytkowania, gdyż - aby zaradzić kryzysowi
klimatycznemu - UE promuje papier toaletowy ze słomy. Według
hiszpańskiego portalu elEconomista nie wyklucza się całkowitej
rezygnacji z papieru na rzecz wody i mydła. Celem jest ochrona zasobów
naturalnych i zmniejszenie emisji dwutlenku węgla o co najmniej 35
proc. do 2030 r.
Papier toaletowy z zawartością słomy już jest na
rynku. Oferuje go niemiecka firma Zewa. W Polsce opakowanie 8 rolek
można kupić średnio za 7,74 zł. Słomki z papieru, papier ze słomy, że im to się spina... A liście łopianu są nadal za darmo... (LINK).
Żona mówi do męża: - Janusz, zauważyłeś, że kupiłam nową szczotkę do WC? - Tak, zauważyłem! Ale wiesz, ja jednak wolę papier ...
Skoro wkroczyliśmy w obszary chorób umysłowych - dylemat co jest
ważniejsze - ludzie czy wszy - został rozstrzygnięty przez pewną mamę,
która odmówiła odwszawienia swojej córki. Kobieta jest weganką i nie
chce zamordować żywej istoty... Ogranicza się więc do wyczesywania wszy i
usuwania gnid, które następnie wyrzuca do swojego ogrodu. Akcja dzieje się w postępowej Australii. Kometo
przybywaj! (LINK).
Co by było gdyby wszy świeciły? - Moskwa byłaby Nowym Jorkiem.
Ciekawy news, tym razem nie z Moskwy, choć Mińsk to w sumie to samo. Łukaszenka będzie
dzwonił do Polaków. Nie wyłączajcie telefonów! Dyktator zapałał nagłym
uczuciem do nas po tym, gdy nasz premier zapowiedział szlaban na
przejścia graniczne. I o swojej przyjaźni ma zamiar mówić zwykłym,
przypadkowym obywatelom (LINK).
Oczami wyobraźni widzimy, do kogo powinien zadzwonić w pierwszej kolejności...
Nie da się uciec od polityki, i Photoshopa zwłaszcza, że kampania wyborcza w toku.
Z poradnika polityka:
Podczas kampanii wyborczej lepiej nie używać zwrotów zbyt brutalnych i agresywnych. Oto nasz podręczny słownik dzięki któremu kolejna kampania będzie merytoryczna i sympatyczna. Oto kilka podręcznych słówek: Biedak, nędzarz - ekonomicznie nieprzystosowany. Żebrak - bezrobotny na praktyce. Śmieciarz - terenowy przedstawiciel przemysłu utylizacji zużytych dóbr materialnych. Leniwy - motywacyjnie zubożony. Głupi - inteligentny inaczej. Bałagan - alternatywna aranżacja przestrzeni. Złodziej - wtórny dystrybutor Produktu Krajowego Brutto. Schlany, nawalony, pijany - przestrzennie zagubiony. Szczerbaty - osoba o zwiększonej wydajności oddechowej.
Jacek - obdarzony nadprzyrodzonymi umiejętnościami...
Za to za swoje muzyczne umiejętności Mick Jagger i Keith
Richards na zawsze pozostaną w Dartford w hrabstwie Kent w Anglii dzięki
dwóm posągom z brązu wzniesionym na ich cześć 9 sierpnia w One Bell
Corner. Ani Richards, ani Jagger nie pofatygowali się na ceremonię
odsłonięcia, ale podobno przyszła na nią córka i wnuczka Richardsa (LINK). Patrząc na jakość i proporcje owych posągów trudno się dziwić, że nie przyjechali...
Przypomina się, słynny tatuaż z Zenkiem...
Ale przecież nie musi być muzyczny. Tatuaż na znak
uwielbienia dla rzeźnika, u którego codziennie robi się zakupy? Zrobiła
tak pewna kobieta, która w dodatku pomimo dokuczania ze strony hejterów,
którzy mówią jej, że jest szalona, twierdzi, że to jej ciało i może
robić, co chce (LINK). Niezły pasztet...
Pytanie do rzeźnika: - Co pan najbardziej lubi jeść? Ale bezmięsnego. - Parówki.
Skoro o jedzeniu - spłonęła hawajska restauracja Micka Fleetwooda. To druzgocący moment dla MAUl i wielu odczuwa niewyobrażalną stratę – napisał na Instagramie muzyk, udostępniając zdjęcie restauracji sprzed pożaru (LINK).
Synek budzi ojca: - Tato, dom nam się pali! - Ubieraj się synku szybko, wychodzimy na dwór. Tylko cicho, żebyś babci nie obudził!
Nie tylko babcia z dowcipu. Zmarł też Robbie
Robertson, założyciel zespołu The Band i autor tekstów do ich utworów.
Gitarzysta i wokalista, który urodził się jako Jaime Royal Roberston w
Toronto 5 lipca 1943 roku był współzałożycielem The Band w 1967 roku
wraz z perkusistą Levonem Helmem, basistą Rickiem Danko, pianistą
Richardem Manuelem i klawiszowcem Garthem Hudsonem. Odszedł 9 sierpnia
po długiej chorobie w wieku 80 lat (LINK).
Za to ze śmiercią walczy były gitarzysta Duran Duran, Andy Taylor. Oświadczył, że zaczął brać nowy lek na raka prostaty, który, jak się spodziewa, przedłuży jego życie o pięć lat. Taylor ujawnił publicznie swoją diagnozę raka prostaty 4. stopnia w zeszłym roku, podczas gali Rock & Roll Hall of Fame. Muzyk che żyć, ma plany: 8 września ma ukazać się jego nowy solowy album Man's a Wolf to Man, pierwszy od Dangerous z lat 90. (LINK). Powodzenia.
Ze świata postępu. Nowe odkrycie
bazujące na słuchu komarów może zmniejszyć populację tych uciążliwych
owadów. Naukowcy z UCL i University of Oldenburg ustalili, że
specyficzne receptory w uszach komarów modulują ich słuch, przez co mogą
nie usłyszeć wabienia samic. Naukowcy twierdzą, że to odkrycie może
pomóc w opracowaniu nowych środków owadobójczych i kontrolowaniu
rozprzestrzeniania się szkodliwych chorób, takich jak malaria.
Zawsze
uważaliśmy, że brak słuchu muzycznego może doprowadzić do zguby... Innym
zagadnieniem jest pytanie, gdzie komar ma
uszy? (LINK).
Głuchoniemy wchodzi do biura w wielkim zakładzie pracy, zakreśla rękoma ogromny brzuch w miejscu swojego wklęsłego brzucha. Sekretarka: - Dyrektora nie ma. Puka palcami po czole. - Głównego inżyniera też nie ma. Coś mamrocze i wymachuje rękoma. - I kierownika nie ma. Rozsiada się na krześle i patrzy w sufit, w bezczynności kręcąc palcami szczepionych rąk. - I przewodniczącego rady zakładowej także nie ma.
Za to gra w piłkę nożną
może zwiększać prawdopodobieństwo zachorowalności na chorobę Parkinsona.
Nowe badanie pokazuje, że ryzyko to wzrasta wraz z większą liczbą lat
gry. Czyli ci, co uprawiali sport chorują na Parkinsona, a ci co się
lenili, także chorują, ale na co innego (LINK).
- Jaki jest ulubiony klub piłkarski kobiet? - L'OREAL Madryt.
Kobiety większość swojego czasu spędzają w łazience. Ta schowana na szóstym piętrze centrum handlowego Nanjing została uznana za najpiękniejszy tego typu przybytek na świecie. Zaprojektowana przez X+Living, firmę architektoniczną z Szanghaju, wzbudza podobno zachwyt odwiedzających ją osób(LINK).
Kobieta ma w życiu trzy okresy: w pierwszym działa na nerwy ojcu, w drugim mężowi, w trzecim zięciowi.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Dawno temu idąc tropem muzyków z Sisters of Mercy natknąłem się na debiut All About Eve. W tamtych czasach muzykę nagrywaliśmy na kasety i mam jeszcze w kolekcji Sony, na której za opłatą i z łamaniem wszelkich praw autorskich, pod koniec lat 80-tych nagrane zostało dziś omawiane dzieło. Teraz po latach tamta kasetowa kolekcja jest odtwarzana na winylach i właśnie przyleciała z UK płyta All About Eve na której udzielają się intensywnie muzycy z the Mission, a sam Wayne Hussey jest wspólproducentem, a nawet w jednym utworze śpiewa w chórkach. Ale nie jest to żaden gotyk, czy zimna fala, są to piękne nostalgiczne ballady o rockowym zacięciu, w sam raz na kończące się właśnie lato. Znakomite wokale Julianne Regan i nostalgia, jakaś tęsknota za czasami hippisów oraz szlif muzyków z the Mission dają dzieło absolutnie doskonałe. Swoją drogą, mamy przecież rok 1988 - w tamtych czasach powstawały najważniejsze albumy, a teraz...
Julianne Regan, z Coventry, w wieku 19 lat przeprowadziła się do Londynu, aby zostać dziennikarką muzyczną. W 1982 roku, po sześciu miesiącach studiów, rozpoczęła pracę jako niezależny współpracownik magazynu muzycznego ZigZag. Jej pierwszym artykułem był wywiad z Gene Loves Jezebel, zespołem, który Julianne regularnie odwiedzała podczas prób. Po wywiadzie zapytano ją, czy nie chce grać na basie, ponieważ potrzebowali muzyka do składu. W lutym 1982 roku dołączyła do zespołu, grając na basie i wykonując chórki na ich debiutanckim maksisinglu Shaving My Neck, wydanym w czerwcu.
Po 10 miesiącach, na początku 1983 roku, Julianne opuściła zespół. W tym czasie zamknięto magazyn ZigZag, a ona zaczęła pracować w księgarni w Hampstead. W wolnym czasie nagrywała taśmy demo, z których jedną wysłała do Ivo z wytwórni 4AD. Ivo przekazał ją Manueli Zwingman, która właśnie opuściła X-Mal Deutschland i przeniosła się do Londynu z rodzinnych Niemiec. Manuela chciała założyć nowy zespół i po skontaktowaniu się z Julianne w lutym 1984 roku powstał The Swarm.
Po ogłoszeniu w Melody Maker, o tym że poszukują klawiszowca, basisty i gitarzysty prowadzącego, z Huddersfield przyjechał Tim Bricheno, aby dołączyć do nich jako gitarzysta. Właśnie opuścił swój zespół, Aemotii Crii, po roku grania gothrocka. The Swarm przez długi czas ćwiczył z Jamesem Richardem Jacksonem na basie, który pozostał w zespole do 1985 roku w przeciwieństwie do chwilowych członków kapeli: Chrisa z fanzinu Vague i Gusa Fergusona. Później Julianne opisała ich muzykę jako kakofoniczne subgotyckie g##no.
Zespół nagrał kasetę demo z 5 utworami (D For Desire, This Is't Heaven, A Trembling Hand, Fate Flies i No Sleep Until Dawn), którą wysłano do różnych wytwórni płytowych. Dzięki kontaktom Manueli i Julianne z X-Mal i Jezebel, Red Rhino zaproponował im krótkoterminową umowę dla podwytwórni Eden. Po nagraniu pierwszego singla w maju 85 w Southern Studios, Manuela opuściła zespół, aby urodzić dziecko, podczas gdy basista James dołączył do Test Department. W ciągu 15 miesięcy istnienia The Swarm nigdy nie zagrali na żywo.
Po zmianie składu trzeba było znaleźć nową nazwę, a po rozważeniu Electric Funeral i Red Red Wound wybrano All About Eve, po tytule klasyka filmowego z Bette Davis z 1950 roku.
W międzyczasie, w związku z wydaniem singla w lipcu, Julianne i Tim potrzebowali nowego basisty i perkusisty. Rolę ostatniego przejął automat, pierwszego Andy Cousin, stary przyjaciel Tima z czasów Aemotii Crii. Kiedy ten zespół się rozpadł, Andy również przyjechał do Londynu, by dołączyć do synth-popowego duetu Pink And Black.
Pierwszy singiel D For Desire został wydany w lipcu 1985 roku w formacie 12-calowym. Okładka została zaprojektowana przez Vaughana Olivera (znanego z 4AD) z 23 Envelope; zrobił to za darmo, ale był tak wybredny co do jakości druku, że ostatecznie okładka kosztowała więcej niż sama sesja nagraniowa (2000 funtów). Strona B singla Don't Follow Me (March Hare) była przeróbką wcześniejszego utworu Swarm, Fate Flies, z nowym tekstem. Recenzje w prasie muzycznej porównywały zespół do Cocteau Twins (choć naszym zdaniem to raczej Siouxsie and the Banshees).
Próby odbywały się w mieszkaniu Julianne, a pierwszy koncert 5.09.1985. W 1986 roku zespól nagrywa drugiego singla. I rzeczywiście od wtedy zmienił stylistykę na bardziej folkową, taką jaką zaprezentował na omawianym dziś debiucie.
Ponieważ Jake znał Husseya zaczęła się współpraca między zespołami. Julianne zaśpiewała w chórkach w utworze Severina, a Mission wypożyczyli swojego basistę, sam Hussey natomiast udziela się ponadto w chórkach... All About Eve za to byli supportem the Mission...
Album został współprodukowany przez Paula Samwella-Smitha (członka The Yardbirds), nagrany latem 1987 roku w Ridge Farm i The Manor, a wydany w lutym 1988. Był to największy sukces komercyjny zespołu... Więcej o historii grupy można przeczytać TUTAJ.
Muzycznie, jak napisaliśmy powyżej to muzyka trudna do zakwalifikowania. Melodyjne, rytmiczne piosenki (Flowers in Our Hair, Wild Hearted Woman)przeplatają się z nostalgicznymi balladami (Shelter from the Rain, What Kind of Fool, Never Promise (Anyone Forever), Martha's Harbour). Teksty są pełne lata, słońca (Flowers in Our Hair), tańca (Gypsy Dance) jest w nich niesamowity klimat.
To trudny wybór, ale chyba najpiękniejszą piosenką na albumie jest Martha's Harbour.
Siedzę w porcie Morze mnie wzywa Chowam się w wodzie Ale muszę oddychać
Jesteś falą oceanu, moja miłości Uderzeniem w dziób łodzi Jestem galernikiem, kochanie Gdybym tylko znalazła drogę By żeglować tobą... Może po prostu się ukryję...
Zostałam osadzona na mieliźnie Szkoda marynarza Czułam się bezpiecznie i zdrowo Ale on szukał przygody
Jesteś falą oceanu, kochanie...
Chyba tylko jedna dziewczyna mogła porównać się do All About Eve. Tylko Aleah Starbridge (TUTAJ) umiała tak pięknie śpiewać.
Ale jej nie ma już nami. Tak jak nie ma już z nami All About Eve. Za to są z nami, i zostaną już na zawsze, ich albumy. Genialne albumy.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
All About Eve, producenci: Paul Samwell-Smith Richard Gottehrer, Wayne Hussey i Simon Hinkler, tracklista: Flowers in Our Hair, Gypsy Dance, In the Clouds, Martha's Harbour, Every Angel, Shelter from the Rain, She Moves Through the Fair, Wild Hearted Woman, Never Promise (Anyone Forever), What Kind of Fool, In the Meadow