piątek, 17 stycznia 2025

Ten album warto znać: Beautiful Pea Green Boat i Obsessions - między synth a shoegaze

 

W marcu 1987 roku zespół o dość dziwnej nazwie: Piękna łódź w kolorze groszku (nazwa zaczerpnięta od tytułu jednej z piosenek Lauren Anderson), nagrywa swój debiutancki album pt. Obsesje. Nagrywa go w swojej własnej wytwórni (Slaughterback), a grupa to duet: Heather Wright i Ian Williams. Zespołowi na gitarach towarzyszy Mervyn Wright. Ona pisze teksty piosenek na drugą stronę albumu (pierwsza, trzecia i czwarta), on resztę tekstów i całą muzykę. Grupa gra zaledwie 6 koncertów i wydaje  tylko 2 albumy - poza wspomnianym dziś debiutem, drugą płytę Get Religion i kilka singli. Po pewnym czasie ukazuje się też zapis ich koncertu z Francji. Wokalistka umiera w 2014 roku więc na nowe nagranie szansy już nie ma. Oto jak prezentowali się live w 1986 roku:

Uwagę zwraca ciekawy wokal i nostalgiczna muzyka. I taki jest też cały opisywany dziś album, zawierający 8 kompozycji.

Na szczególne wyróżnienie zasługują początkowe utwory. Wszystko zaczyna się od doskonałego Paper House, utworu o narkotycznych wizjach...

Wokół bladego księżyca
Krążyły szkarłatne ptaki.
Tańcząc wzdłuż ścieżki,
Przybyło dwóch połykaczy mieczy.
Unosząc się nad polami ryżowymi,
Z pyłem złota na dłoniach,
Przybył tuzin żołnierzy
W rytmie marszowych orkiestr.

„Prawdy,” rzekł, „tu nie ma.”
I ptaki oraz księżyc zniknęły.

Przez turkusowe rzeki
I zatoki skąpane w perłach
Rybacy czekają
Na towarzyszy na falach,
Na diamenty i kokainę,
Na idealny układ kart,
Na statki z nielegalnym
Ładunkiem czarnoskórych, by dotarły na ląd.

„Prawdy,” rzekł, „tu nie ma.”
A ćmy krążyły wokół płomieni.

Misjonarz odchodzi,
Odchodzi z modlitwą.
Gotów na ostatni oddech
Tego cennego powietrza.
Teraz wszystko jest papierem,
Wszystko spłonie:
Domy pełne lilii,
Lasy, pola i paprocie.

„Prawdy,” rzekł, „tu nie ma.”
A port zastygł w ciszy nocy.

„Prawdy,” rzekł, „tu nie ma.”
A cienie muskały zarumienione policzki.

„Prawdy,” rzekł, „tu nie ma.”
A ćmy krążyły wokół płomieni. 

Drugi Danielle też jest doskonały. Nieco bardziej patetyczny, ale apetyt słuchacza rośnie. 

Może powiedziałam prawdę,
a może skłamałam.
Może przystawiłam pi##olet do swojej głowy,
a może do twojej.

Wykorzystałeś moją słabość,
Drżącego dziecka,
Przestraszone śmierci,
Gdy wiatr wieje... o Danielle.

A może jesteś moim wrogiem,
a może talizmanem.
Jedynym twoim usprawiedliwieniem
jest to, że nie istniejesz.

Wykorzystałeś moją słabość,
Drżącego dziecka,
Przestraszonego śmierci,
Gdy wiatr wieje... o Danielle.

Może powiedziałam prawdę,
a może skłamałam.
Może przystawiłam pi##olet do swojej głowy,
a może do twojej.

Wykorzystałaś moją słabość,
Drżącego dziecka,
Przestraszonego śmierci,
O Danielle.

Mirror Of Souls już nie jest tak przebojowy, jak poprzednie dwie piosenki, być może z powodu podjętego w nim tematu odchodzenia z tego świata.

Deszcz lodu tak zimny,
Że zamroził jego spojrzenie
Na jej szklanej twarzy.
Tak zimny, że zadrżał.

Na koniec pierwszej strony albumu zespół oferuje nieco bardziej dynamiczny The Screw, choć cały czas poruszają się w temacie przemijania...

Snop światła na twoich włosach
Spływa w głąb studni, tej ciemnej, głębokiej studni.
Twoja twarz pobladła, włosy posiwiały,
Twoja twarz wiruje i... znika.

Stronę B otwiera When Dreams Moved In  z tekstem Heather Wright. Piosenka jest o nieudanej podróży, być może to aluzja do nieudanej próby zażywania narkotyków (choć w utworze nie pada bezpośrednio słowo trip to jest ona o podróżowaniu). Hammers Of Islam, również z tekstem Wright pokazuje, że już w 1987 roku artyści przeczuwali wsteczność Islamu, bowiem tekst jest krytyką społeczeństwa zdominowanego przez fanatyzm, przemoc i bezrefleksyjne posłuszeństwo wobec ideologii tej religii. Autorzy podejmują temat faktu istnienia napięcia między światłem (nasza religia - prawda, oświecenie) a cieniem (Islam - ignorancja, strach). 

Do końca pozostają dwie piosenki: The Powerhouse i And She Laughed Too. Pierwsza  jest o sile jaką mamy w sobie, to refleksja nad ludzkim potencjałem, duchową energią jaka nas buduje to buduje to, jakimi jesteśmy. To również tekst o tym, że każdy z nas może się zmienić. Drugi, kończący album to piosenka o wewnętrznym niepokoju. Z jednej strony autorka próbuje unikać konfrontacji z tym, co jest dla niej trudne, z drugiej strony stopniowo dochodzi do wniosku, że musi zaakceptować swoje uczucia i decyzje, nawet jeśli nie są one do końca jasne. Taka wewnętrzna walka z samą sobą... I wynikające z tego cierpienie. 

Ciekawy album i interesujący wykonawca. Szkoda że tak niedoceniony. Ile takich perełek z cudownych lat 80-tych jest jeszcze w muzycznej przestrzeni? Pewnie nieskończenie wiele. Dobrze, że niektóre z nich napotykamy na naszej drodze i możemy tutaj przedstawiać. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.



Beautiful Pea Green Boat, Obsessions, Slaughterback, 1987, realizacja: Beautiful Pea Green Boat,  tracklista: Paper House, Danielle, Mirror Of Souls, The Screw, When Dreams Moved In, Hammers Of Islam, The Powerhouse, And She Laughed Too.       

czwartek, 16 stycznia 2025

Które objawienie maryjne jest najbardziej znane? Wcale nie Fatima...

Które objawienie maryjne jest najbardziej znane? I którego świadkiem była największa grupa osób? Wydawałoby się, że jest to Objawienie w Fatimie w 1917 roku,  gdzie Cud Słońca widziało ponad 70 tys. ludzi.  Ale - co może być dla wielu zaskoczeniem - najwięcej świadków objawień Matki Boskiej było w Egipcie, niespełna pół wieku temu, w latach 1968–1971.


Zdarzenie to miało miejsce w Zeitoun, na północnym krańcu Kairu w Egipcie, gdzie według tradycji Święta Rodzina podobno zatrzymała się podczas ucieczki do Egiptu przed siepaczami króla Heroda, na którego rozkaz dokonano rzezi niewiniątek. Właśnie tam  począwszy od 2 kwietnia 1968, aż do 29 maja 1971 roku Maryja Dziewica pojawiała na kopule koptyjskiego kościoła św. Marii się mniej więcej raz na tydzień. Postać Maryi widziały wówczas masy ludzi, i to jak wskazano – przez lata. Było to coś zaskakującego i absolutnie niecodziennego, bo działo się publicznie, a Matkę Bożą ujrzeli na równi protestanci, katolicy, Koptowie, muzułmanie a nawet ludzie niewierzący, marksiści tacy, jak prezydent Egiptu Abdel Naser. Objawienie w Zeitoun wywarło podobno wielki wpływ na tego polityka, który stał się po nim otwarty na kontakty z chrześcijanami. A warto dodać, że Egipt był w tamtym czasie z bardzo trudnym momencie swojej historii. Chrześcijanie byli przedmiotem ataków radykalnych grup muzułmańskich, wśród których posłuch zdobywały idee islamskiego fundamentalizmu. W tym samym roku miała miejsce sześciodniowa wojna z Izraelem powodująca stałe napięcia między tymi dwoma krajami,  zakończona porozumieniami z Camp David i traktatem pokojowym w 1979 r.


Świadkowie objawień Matki Bożej po latach opowiadali, że widzieli postać Dziewicy Maryi jasną niczym milion słońc więc nazwali ją Matką Bożą Światła. Towarzyszyły jej również inne zjawiska: świetliste gołębie szybko poruszające się po niebie, czasem lecące w formacjach po dwa, siedem lub dwanaście, w kształcie krzyża. Czuć było słodki zapach kadzidła i obserwowano baldachim spadających gwiazd określany jako deszcz diamentów ze światła. Doszło także do wielu cudownych uzdrowień, ślepi odzyskiwali wzrok, były przypadki uzdrowień z polio, paraliżu, rozmaitych kalectw, raka i innych chorób śmiertelnych. Odbywały się również spektakularne nawrócenia, głównie muzułmanów ale i niewierzących.  Oczywiście władze cywilne podjęły działania mające w jej mniemaniu uniemożliwić dalsze objawienia: zbadano teren pod kątem promieniowania a nawet odcięto prąd. I mimo to Matka Boża nadal pojawiała się nad kościołem. Oczywiście objawienie stało się sensacją, którą zarejestrowało wielu fotografów. Wykonane zdjęcia zebrano TUTAJ.

Watykan nie zajął się tą sprawą ponieważ uznał, że sprawdzenie ich natury należy do kościoła koptyjskiego z racji miejsca ich występowania. Koptyjski Kościół zbadał sprawę i wydał orzeczenie, że jest to autentyczne i prawdziwe zjawisko.

Trzeba dodać, że miejsce objawień nie było przypadkowe. Około 1920 roku pewien Kopt nazwiskiem Tawfik Khalil Abraham zamierzał w Zeitoun na swojej działce zbudować hotel. Ale przyśniła mu się Najświętsza Maryja Panna, która poprosiła go aby zamiast hotelu wybudował kościół jej poświęcony, a za to kiedyś w przyszłości Ona dokona tam cudu.  I tak się stało. Kościół został zbudowany i w 1925 roku oddany do użytku. Wiele lat potem, 2 kwietnia 1968 roku dwóch muzułmańskich mechaników pracujących nieopodal w warsztacie miejskiej komunikacji autobusowej  zauważyło na szczycie kościoła kobietę. Najpierw sądzili, że chce popełnić samobójstwo, więc jeden z nich z pracowników, Farouk Mohammed Atwa, zaczął krzyczeć do kobiety Niech pani nie skacze!. Ale szybko i on i zbierający się na miejscu tłum zdał sobie sprawę, że nie jest to zwykła kobieta ale sama Najświętsza Maryja Panna. Objawienia trwały nieprzerwanie przed kolejne trzy lata. Do Zeitoun przyjeżdżało z całego świata tysiące osób, w kulminacyjnym momencie zebrało się aż 250 tys.  Maryja nie odzywała się, nie przekazywała żadnego przesłania. Odziana w długie, biało-niebieskie szaty oraz welon z niebiesko-białego światła, z koroną i aureolą z jasnego światła na głowie przechadzała się po kopule kościoła. Czasem klęczała i adorowała krzyż kościelny, kiedy indziej pojawiała się z Dzieciątkiem Jezus, czasami z dwunastoletnim Jezusem, a innym razem ze św. Józefem. Obserwowała ludzi, czasem im błogosławiła kiedy indziej uśmiechała się do nich. Widział ją tam biskup Atanazy z Beni Soueiff, a jeden z koptyjskich kapłanów odnotował, że z jej rąk wychodziły promienie, zupełnie jak w wizji św. Katarzyny Labouré uwiecznionej na cudownym medaliku.   

Dlaczego wydarzenia te miały miejsce w Egipcie i dokładnie w przedziale lat 1968 – 1971? Po latach uznano, że fakty te związane były właśnie z biblijną historią miejscowości, w której przebywała Święta Rodzina uciekając przez rzezią niewiniątek (Mt 2,13) oraz z legalizacją w kwietniu 1968 roku w Wielkiej Brytanii aborcji. Ustawa brytyjska miała negatywne skutki, wpłynęła na złagodzenie praw antyaborcyjnych w Stanach Zjednoczonych w 1969 r. Niedługo potem, w 1971 roku, odbyła się rozprawa sądowa Roe v. Wade, rozpatrzona 22 stycznia 1973 roku. W wyniku tej sprawy aborcja została uznana w USA za legalną przez cały okres ciąży i nastąpiła masowa rzeź niewiniątek w USA a następnie na całym świecie.  

Ale to nie był koniec objawień w Egipcie. W latach 2000 - 2001 w dwóch klasztorach w okolicach miasta Asjut, gdzie wedle przekazów ewangelicznych również ukrywała się Święta Rodzina, Maryja objawia się tysiącom Egipcjan. Asjut - co trzeba wiedzieć - to główny ośrodek fundamentalizmu islamskiego. Również w grudniu 2009 roku w dzielnicy Gizy Warraq al-Hadar na kościele  została zauważona sylwetka Matki Bożej. Co ciekawe, pierwszym, który ją ujrzał, był muzułmanin. Wszystkie trzy wspomniane objawienia zostały oficjalnie uznane przez zwierzchnictwo Kościoła Koptyjskiego. Wydarzenia z 2009 roku zostały nagrane przez miejscową telewizję: 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 15 stycznia 2025

Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz. 31: Przełomowy monet - Kraftwerk w Tomorrow's Word i pierwszy syntezator perkusyjny Joy Division

  

W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację Davidem Bowie  wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu. TUTAJ opisaliśmy pierwszych idoli gry na perkusji i zakup instrumentu, a także pierwsze lekcje Stephena gry na nim, a TUTAJ perypetie związane ze zmianą szkoły. Wzrastające zainteresowania winylami i rozbudowę zestawu perkusyjnego opisaliśmy TUTAJ i TUTAJ. Pierwsze nagrania zespołu Stephena w Strawberry Studios opisaliśmy TUTAJ. Późniejszy wpis za to (TUTAJ) przedstawiał narodziny punk rocka w UK wg. Morrisa. Natomiast narodziny Warsaw opisaliśmy TUTAJ, a ich pierwsze próby i występy TUTAJ. W TYM wątku opisaliśmy pierwsze poważne koncerty Warsaw i ich pierwszy bis. Natomiast TUTAJ incydent w Electric Circus, a TUTAJ perypetie z dziewczynami. W kolejnym wpisie (TUTAJ) opisaliśmy wynajęcie przez Warsaw studia i pierwsze nagrania, a TUTAJ genezę nazwy Joy Division i pierwsze nagrania w studio. A TUTAJ jak zespół szukał dla siebie miejsca na ziemi. Z kolei w TYM wątku analizowaliśmy przyczyny niepowodzenia EPki Warsaw, a w TYM albumu Warsaw. W kolejnej części (TUTAJ) opisaliśmy próby w TJ Davidson Rehearsal i okoliczności poznania Stephena z Gillian, a TUTAJ historię brytyjskiego punk rocka. W kolejnej części streszczenia (TUTAJ) opisaliśmy jak doszło do zaczepienia przez Iana i Gillian słynnego dziennikarza Tony Wilsona.
 
Kolejny, 16-ty rozdział książki nosi tytuł Brzmienie Przyszłości. Pewnego dnia Bernard przyniósł na próbę syntezator. Cena nowego instrumentu była niezwykle wysoka, więc znajdując na stronach czasopisma Electronics Today schemat, postanowił zbudować instrument samemu, co w tamtych czasach było nie lada wyzwaniem. Morris też w tamtym czasie interesował się elektronicznymi gadżetami, kalkulatorami czy specjalnymi maszynkami do wyznaczania biorytmu, z których, po wprowadzeniu daty urodzenia, można było  dowiedzieć się jaki dziś będzie dzień, pod względem samopoczucia.
 
Zdjęcie: LINK
 
Stephen też interesował się brzmieniem syntezatorów, zwłaszcza po audycjach Dr Who. Muzyka ta była intrygująca i brzmiała nieco przerażająco. Historia użycia syntezatorów sięga lat 60-tych kiedy użył ich Walter Carlos nagrywając Bacha i Beethovena.
 
Zdjęcie: LINK
 
Później syntezatory stały się znakiem rozpoznawczym zespołów grających progrocka. Morris natomiast inspirował się muzyką niemieckich zespołów krautorocka, jak Tangerine Dream, Cluster i Kraftwerk. Podobały mu się hipnotyczne rytmy, jakie wytwarzały te instrumenty. Wielki wpływ na jego rozwój artystyczny wywarło pojawienie się Kraftwerk w programie Tomorrow's Word w 1975 roku.
 

Zagrali piosenkę Autobahn z albumu wydanego rok wcześniej. Zainspirował się zwłaszcza perkusją, na której rytm wybijano za pomocą cienkich pałeczek, to była najdziwniejsza nierockndrollowa kompozycja jaką kiedykolwiek widział. Wtedy Kraftwerk wizualnie podobni  byli do Morrisa. Imponował mu też inny artysta - magik David Nixon. Ten, kiedy nie wykonywał sztuczek, grał na instrumencie, który był w stanie wydawać dowolny dźwięk, za pomocą umieszczonych w nim taśm. Był to Mellotron.
 

Nixon miał swoje udziały w firmie która je produkowała, a instrument stał się bardzo popularny. 
 
Kilka miesięcy po telewizyjnym występie Kraftwerk, Morris zobaczył na wystawie sklepu syntezator perkusyjny Synare 1A

Niestety cena była poza jego zasięgiem, kosztował tyle, ile 2 samochody. Wszystko zmieniło się w 1978 roku, kiedy to ceny syntezatorów perkusyjnych się obniżyły i Stephen zakupił Synare 3. To był instrument o niepowtarzalnym brzmieniu, nie do podrobienia.
 

Próbował jego możliwości całymi dniami, a sąsiedzi byli przerażeni. Instrument został użyty w kilku piosenkach Joy Division, jak Disorder, Shadowplay, She's Lost Control, Insight. Z początku Morris miał problemy z grą, bo było trudno manipulować gałkami, jednocześnie grając na perkusji. Szybko jednak odkrył, że stało się to dla niego dziecinnie proste i było rodzajem uzależnienia.
 
C.D.N. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.   

wtorek, 14 stycznia 2025

Wiatr: główny bohater obrazów Gill Watkiss

Gill Watkiss (1938-2024), brytyjska malarka, której twórczość chcemy dzisiaj przybliżyć naszym czytelnikom, swoją twórczość skomentowała cytatem z wiersza Alfreda Edwarda Housmana (LINK) :

Z daleka, od wieczora i poranka
I z tamtego dwunastowiecznego nieba,
Przywiało tu tworzywo życia,
by mnie utkać: oto jestem.  


I rzeczywiście, zgodnie z tymi wersami głównym bohaterem jej obrazów jest wiatr. Kupujący na targu w St Just lub przechadzający się po Cape Cornwall ludzie, uginają się pod porywami morskiego wiatru. Na innym obrazie wiatr szarpie welonem panny młodej a jeszcze gdzie indziej kobieta walczy z parasolem porywanym przez wiatr niosący deszcz, a na kolejnym płótnie dwie małe dziewczynki trzymają się za ręce, aby oprzeć się wichurze.

 





Gill Watkiss malowała przede wszystkim codzienność w Kornwalii, gdzie przeprowadziła się z rodzinnego Walthamstow zaraz po ślubie.  Wyszła za mąż w wieku 18 lat za malarza, garncarza i nauczyciela sztuki Rega Watkissa. Najpierw mieszkali w wiosce St Levan, a pod koniec lat 60. przeprowadzili się do małego górniczego miasteczka St Just, które było inspiracją większości jej prac i jedynym tematem jej obrazów przez następne osiem lat. Potem przenieśli się do Penzance, gdzie mieszkała już do końca życia. Wraz ze zmianą domu zmieniała się także sceneria jej prac, ale nie tematy, bo te stale ukazywały ludzi żyjących w miastach i wioskach w Kornwalii. Każdy obraz opowiadał historię miłości, straty i codziennych wydarzeń…





Pomimo popularności jej prac i uznania, jakie jej przyniosły, Gill była osobą bardzo skromną. Nie szukała ani nie cieszyła się rozgłosem, żyła tylko po to, by malować i opiekować się rodziną, przez lata łącząc malowanie z wychowywaniem szóstki dzieci. I to kobiety i ich życie były tym, co ją w zasadzie inspirowało najbardziej. Bo choć na jej obrazach pojawiają się mężczyźni, ogólne wrażenie po ich obejrzeniu jest takie, że najchętniej przedstawiała kobiety. Kobiety zaradne, zajęte obowiązkami dnia codziennego, z których czerpały siłę do pokonywania trudności jakie los im zsyłał. Stawiające czoła wszelkim wichrom.  

Ona sama taka była. Zmarła w wieku 85 lat. Pozostawiła po sobie dzieci, siedmioro wnucząt i czworo prawnucząt.








Jej mąż, Reg Watkiss (1933-2010), który był profesjonalnym artystą, absolwentem Royal Academy of Arts w Londynie, malował bezludne krajobrazy, uzupełniając w ten sposób niejako twórczość żony. Jego pejzaże redukują panoramę Kornwalii do barwnych figur geometrycznych.  Prosto malowane bloki w odcieniach brązu, zieleni i pomarańczy ilustrują wzory tworzone przez mile kamiennych ogrodzeń, a jałowe wzgórza wrzosowisk oddają ponury nastrój krajobrazów wietrznego półwyspu.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Isolations News 308: Nine Inch Nails - nagroda, Steven Wilson - nowy album, Mantra Of The Cosmos i Manic Street Preachers - nowy singiel, zburzono dom muzyków z AC/DC, Świetliki w trasie, zaginiona scena, kiepska tabaka, ciąża z lalką i zaminowany Lidl


Zdjęcie: LINK

Na początek Manchester. Noel Gallagher i zespół Mantra Of The Cosmos, w składzie którego grają Shaun Ryder i Bez z Happy Mondays, a także byli członkowie Oasis Andy Bell i Zak Starkey wypuszczą nowy singiel Free Bird for Mods (LINK).

Pozostańmy w UK i dalej w temacie Oasis. Podczas przebudowy klubu  Adelphi w Hull odnaleziono oryginalną scenę, na której kiedyś występowali Oasis, Radiohead, The Stone Roses i inni, została ponownie odkryta podczas wymiany wykładziny. Pod nią ukazały się autografy występujących. Według BBC Oasis, zagrał w klubie w kwietniu 1994 roku, tuż przed publikacją utworu Supersonic – pierwszego singla z debiutanckiego albumu Definitely Maybe (LINK).

O - zagubiona scena to jest konkret, a u nas jakaś afera, że dwie palety z minami  zginęły. 


Zabytkowy dom w Sydney, w którym dorastali Angus i Malcolm Young z AC/DC, został zburzony, mimo że znajdował się w rejestrze zabytkowych domów National Trust w Australii. Firma budowlana, która przed świętami Bożego Narodzenia zrównała teren z ziemią, aby zrobić miejsce pod budowę osiedla mieszkaniowego o wartości 28,75 mln dolarów, twierdzi, że nie była świadoma historycznego statusu tego miejsca i wyraża skruchę. Po wszystkim deweloperzy obiecali, że na miejscu domu stworzą bar lub kawiarnię, do której wystroju wykorzystają materiały odzyskane z rozbiórki, aby fani mogli gromadzić się tam, by świętować dziedzictwo zespołu (LINK). 

W oficjalnym oświadczeniu dodano, że nikt domu nie chciał burzyć, tylko australijscy deweloperzy mieli zamiar go porządnie wysprzątać nowym odkurzaczem, zakupionym na promocji w jednym z polskich sklepów Lidl. Bo Lidl jest tani...  

Pasażer pyta stewardesę:
- Jakie jest prawdopodobieństwo, że na pokładzie samolotu znajduje się bomba?
- Jedna na milion. Ale jeśli pan chce być całkiem bezpieczny, zawsze proszę wozić jedną bombę ze sobą. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby na pokładzie samolotu były dwie bomby.

Inny bombowy temat. Kobieta, która podczas niecodziennej ceremonii poślubiła szmacianą lalkę, ogłosiła, że jest w ciąży z czwartym dzieckiem. Wiadomość dla kobiety była szokująca ponieważ podobno stosuje antykoncepcję... jak zareagował na to jej mąż nie wiadomo (LINK).  

My dotarliśmy do intymnego zdjęcia z aktu poczęcia...   

Rozmawiają dwie koleżanki, blondynka i brunetka:
- Wczoraj byłam zrobić test ciążowy - opowiada brunetka.
Na to blondynka:
- I co, trudne pytania?


Jeszcze o artefaktach. Sam Fender,  angielski piosenkarz, autor tekstów i muzyk pochodzący z North Shields, połączył siły z Newcastle United, by wystawić na aukcję używane koszulki Carabao Cup. Zebrane środki zostaną przekazane na cele charytatywne. Do każdej koszulki zostanie dołączony cyfrowy certyfikat autentyczności, ponieważ aukcja zorganizowana jest w Internecie, a potrwa do 19 stycznia (LINK).

Za to Steven John Wilson – brytyjski muzyk, kompozytor, multiinstrumentalista, wokalista i producent muzyczny a także autor tekstów zespołu Porcupine Tree - zapowiedział wydanie nowego, 8 albumu studyjnego The Overview (przedsprzedaż TUTAJ). Będzie sprzedawany od 14 marca za pośrednictwem Fiction Records.  Płyta trwać będzie 42 minuty i ma zawierać dwa długie, wieloczęściowe utwory: Objects Outlive Us trwający 23 minuty i 17 sekund oraz The Overview trwający 18 minut i 27 sekund. Wilson inspirował się z efektu całościowego spojrzenia, jakiego doświadczają astronauci patrzący na Ziemię z kosmosu.

Z kolei Manic Street Preachers wypuścili nowy singiel People Ruin Paintings.  Utwór pochodzi z nowej płyty Critical Thinking, która ukaże się 31 stycznia.


Teraz nie tyle o nowych wydawnictwach, co o nagrodach za starsze. Duet Nine Inch Nails: Trent Reznor i Atticus Ross, został nagrodzony Złotym Globem za ścieżkę dźwiękową do filmu Challengers Luki Guadagnino.

Tym oto sposobem znaleźliśmy się w USA. Tutaj Mel Gibson stracił dom w pożarach w Los Angeles. I przyjął to ze spokojem a nawet z lekkim humorem, bo skomentował ten fakt słowami: Zostałem uwolniony od ciężaru moich rzeczy. Zauważył przy tym, że Nigdy nie widział miejsca tak idealnie spalonego, można by je włożyć do urny (LINK).  

Pewna bogata dama trzymała na kominku srebrną urnę w kształcie pudełka, z prochami zmarłego męża. Pewnego dnia, stwierdziwszy, że dawno nie zaglądała do swojego, drogiego małżonka, otwarła urnę i z przerażeniem stwierdziła, że urna jest prawie całkiem pusta. Z krzykiem rzuciła się na służącą:
- Ruszałaś to srebrne puzderko na kominku?!
Na to służąca, lekko zmieszana:
- Myślałam, że pani nie będzie zależało, to przecież była taka kiepska tabaka.


Teraz nie o wciąganiu, tylko o piciu. Popularny japoński aktor, zatrudniony do reklamowania zdrowego piwa o niskiej zawartości alkoholu, został zwolniony po tym, jak upił się i włamał do domu sąsiada. Po wytrzeźwieniu aktor przeprosił za swoje zachowanie ale mimo to potentat piwna nie zatrudnił go ponownie (LINK).

W Polsce i w Japonii poproszono związki zawodowe kolejarzy o opinię na temat szybkich pociągów:
- Jakie szybie pociągi, do cholery? - odpowiedzieli Polacy.
- Jakie związki zawodowe, do cholery? - odpowiedzieli Japończycy.


Było wciąganie i picie, pora na jedzenie. W ostatnich newsach (TUTAJ) podaliśmy informację o zalecanym w Niderlandach recyklingu choinek przez ich zjadanie. A dzisiaj publikujemy reakcję na te porady tamtejszego sanepidu, czyli belgijskiej federalnej agencji ds. bezpieczeństwa łańcucha żywnościowego AFSCA, której pracownicy stanowczo odradzają spożywanie choinek. W opublikowanym oficjalnym komunikacie czytamy: Choinki nie są przeznaczone do tego, aby znaleźć się w łańcuchu pokarmowym. Nie ma żadnych sprawdzonych danych potwierdzających tezę, że jedzenie choinek jest bezpieczne – ani dla ludzi, ani dla zwierząt wytykając prawdopodobną  obecność pestycydów na większości drzewek bożonarodzeniowych. Władze Gandawy, które wcześniej na swoje stronie zamieściły zachętę do zjadania choinek po tym komunikacie wzięły ostrzeżenie pod uwagę i zmieniły tytuł informacji z Zjedz swoją choinkę na: Skandynawowie zjadają swoje choinki (LINK).

Ciekawi nas, czy rodzimym weganom takie pestycydy z choinkowych klopsików są straszne? Bo s#@czka już pewnie tak...

Najlepszy przyjaciel kobiety to kot. Kot nigdy nie zapyta się:
- Czego żresz po nocy?!
Będzie żarł razem z nią.


Żarło, żarło i... zdechło, na samej muzyce poważnej się nie ujedzie. Stacja Classic FM, która zazwyczaj gra muzykę Czajkowskiego, Mozarta, Bacha i Straussa, ma plany emisji muzyki popularnych dźwiękowych gier wideo. Program zatytułowany Next Level będzie prowadzony przez YouTubera DanTDM w każdą sobotę wieczorem na Classic FM między 21:00 a 22:00 aż do Wielkanocy, począwszy od ostatniej soboty 11 stycznia (LINK).



My zawsze preferowaliśmy rocka, a tego grają kolejni bohaterowie naszych newsów. Świetliki ruszają w trasę, podczas niej grupa zaprezentuje materiał z nowego maxi singla Demens avis in excelsis (LINK), który jest zapowiedzią nowej płyty zespołu. W roli supportu zagra krakowska formacja Kirszenbaum. Bilety dostępne w sprzedaży TUTAJ

Kirszenbaum to pewnie jakieś drzewo, zatem kończymy dowcipem o drzewie.

Blondynka wraca roztrzęsiona do domu i mówi do swojego chłopaka:
- W ogóle nie da się jeździć po tym mieście! Skręcam w lewo drzewo, zawracam drzewo, wszędzie drzewo. Naciskam hamulec, próbuję cofnąć, odwracam się drzewo.
- Spokojnie kochanie, to tylko choinka zapachowa.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 12 stycznia 2025

Z mojej płytoteki: Marek Grechuta i Anawa - Korowód, płyta ponadczasowa

W swojej kolekcji posiadam wiele starszych płyt, ta jest właśnie jedną z nich - ze zbiorów ojca... Breakoutów oddałem koledze, zachowując najcenniejszy album z autografami. Zachowałem również dziś omawiane wydawnictwo, ponieważ jest to płyta absolutnie ponadczasowa. To jedna z płyt, które powinny być wizytówką polskiej muzyki alternatywnej, czegoś na granicy awangardy, poezji śpiewanej i art rocka. Marek Grechuta, którego wszyscy kojarzą z późniejszymi dokonaniami, artysta który po latach stał się gwiazdą wielkiego formatu, i którego (jak wiele gwiazd) nie ominęły życiowe kłopoty, na tym albumie prezentuje zupełnie nietypowe oblicze. To oblicze pseudo hippisowskie (wśród muzyków jest Marek Jackowski - przyszły założyciel Maanamu) zmieszane z klimatem krakowskiej Piwnicy Pod Baranami i cyganerii, artystów i poetów. Jak na owe czasy, a jest to wydawnictwo z 1971 roku, cały ten koncept pięknie oddaje okładka autorstwa T. Kalinowskiego - rozszalałe burzą niebo, pioruny, tęcza a wszystko to nad kroczącym dumnie korowodem muzyków. A jest ich całkiem sporo, bo poza Markiem Grechutą (śpiew) i Markiem Jackowskim (gitara i brać), jest wśród nich Jan Kanty Pawluśkiewicz (fortepian, aranżer i kierownik muzyczny), Jacek Ostaszewski (flet i kontrabas), Eugeniusz Makówka (perkusja), Anna Wojtowicz (wiolonczela), Tadeusz Kożuch (altówka) i Zbigniew Paleta (skrzypce). W tamtym czasie wielkim rarytasem było umieszczenie przez wydawnictwo Muza winylu w kopercie, która po rozłożeniu, daje nam plakat (autorstwa Kalinowskiego i Gołąba) ze zdjęciem muzyków na pomarańczowym tle. I wszystko to za jedyne 65 PLN.

Zresztą owo zdjęcie zdaje się oddawać klimat tamtych czasów, który został uwieczniony w filmie pt. Korowód w reżyserii K. Brzozowskiej i R. Kubiaka z 1972 roku. Zobaczmy fragment:

 

Film jest bardzo krótki, trwa zaledwie 25 minut, niestety nie jest dostępny w sieci.

Już sam początek albumu wprowadza nas w jakieś bardzo psychodeliczne klimaty - instrumentalny Widzieć więcej - jedyna piosenka na albumie autorstwa Marka Jackowskiego wskazuje, z czym będziemy mieli tutaj do czynienia. Kto by pomyślał, że kilkanaście lat później Dead Can Dance z 4AD podryfuje brzmieniowo w podobnym kierunku. Kantata z początkiem w klimacie poprzedniego utworu, z muzyką Jana Kanty Pawluśkiewicza i tekstem Jana Zycha to pogłębienie klimatu psychodeli. W zasadzie album zaczyna się na dobre tą piosenką. Piękna to mało powiedziane... Klimat lata, wieś przed burzą. A może chodzi o kontrast między wsią a miastem? O człowieka rzuconego z prowincji w zgiełk miasta, gdzie kończy swoje życie...


Chodźmy autorstwa Marka Grechuty to lekki utwór o poszukiwaniu przeznaczenia. Ale jest w nim też bardzo spokojny fragment o poszukiwaniu prawdy w życiu... Świecie nasz autorstwa Pawluśkiewicza i Grechuty to jeden z największych hitów płyty. Swoistego rodzaju apel o spokój, wyciszenie, jasne dni i ciszę. Nowy radosny dzień - to kolejny utwór instrumentalny, tym razem autorstwa Pawluśkiewicza, a po nim następny hit - Dni, których nie znamy, Pawluśkiewicza z tekstem Grechuty. Chyba największy przebój artysty... Natomiast moim faworytem z tego albumu jest chyba najpiękniejsza ballada polskiej muzyki - Ocalić od zapomnienia, gdzie do wiersza Gałczyńskiego muzykę napisał Marek Grechuta...

Korowód to mocna psychodela z tekstem Leszka  Aleksandra Moczulskiego i i muzyką Grechuty. Jakże aktualny dzisiaj tekst, mimo upływu lat... No i to solo na flecie...

Album kończy piosenka Niebieski młyn z muzyką Pawluśkiewicza i słowami Tadeusza Śliwiaka. Ciekawy tekst, można z nim dopatrywać się wątków religijnych, no i jest on ponownie podsumowaniem czasów, nie tylko tamtych, ale i tych w których żyjemy...

Wszystko jakże aktualne, mimo upływu lat... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Marek Grechuta i Anawa, Korowód, producent: Z. Gajewska, Muza 1971, tracklista: Widzieć więcej, Kantata, ChodźmyŚwiecie nasz, Nowy radosny dzień, Dni, których nie znamy, Ocalić od zapomnienia, Korowód, Niebieski młyn.


         

sobota, 11 stycznia 2025

Triumfy Śmierci: encyklopedia ikonograficzna średniowiecza

Powszechnie wiadomo, że malarze często szukali inspiracji w dziełach powstałych w dawnych wiekach. Ale mniej znany jest fakt, że Pablo Picasso tworząc swoją Guernikę zainspirował się sycylijskim freskiem nieznanego autora z XV wieku w Palermo ukazującym Triumf Śmierci


Między XIV a XVI wiekiem w Europie namalowano wiele Triumfów  Śmierci. Był to gatunek bardzo popularny, zwierający głębokie treści, nawiązujący do biblijnej wizji Sądu Ostatecznego, do katastrofy opisanej w księgach Ezechiela i Zachariasza i oczywiście ilustrujący wizję z Apokalipsy Jana (J 6, 8): I ujrzałem: oto koń trupio blady, a imię siedzącego na nim Śmierć, i Otchłań mu towarzyszyła. I dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta. Malarskie Triumfy Śmierci w intuicyjny sposób zapowiedziały a potem skomentowały pochód epidemii dżumy, zwanej czarną śmiercią w 1348 r. 

Mistrzowska kreacja anonimowego Sycylijczyka z połowy XV wieku sięga szczytów wizjonerskiego dramatu, budując wokół przedstawienia śmierci obraz dynamicznie kłębiących się, splecionych mas ludzkich. Jest to fresk o imponującej wielkości 600 × 642 cm,  powstały między 1440 a 1450 rokiem, w okresie gdy na kontynencie grasowały epidemie i towarzyszące im klęski głodu, kiedy Palermo należało do Hiszpanii, a Sycylią władał Alfons V Aragoński zwany Wspaniałomyślnym. Fresk powstał na dziedzińcu Palazzo Sclafani, zbudowanym w 1330 roku na polecenie hrabiego Matteo Sclafani, w pobliżu Pałacu Królewskiego (Palazzo dei Normanni). Po śmierci Alfonsa V Aragońskiego i długiej walce o jego sukcesję, w 1400 roku pałac został skonfiskowany i przydzielony szlacheckiej rodzinie hiszpańskiej, która jednak wróciła do swego kraju, porzucając budynek i skazując go na postępującą degradację. Trzydzieści lat później w pałacu zorganizowano pierwszy publiczny szpital w Palermo. Dziedziniec szpitala ozdobiono rzeźbami, obrazami i freskami, aby złagodzić cierpienia chorych.  Malowidło przedstawiające śmierć znajdowało się na ścianie dziedzińca szpitala przez pięć wieków -przetrwało w niemal idealnym stanie aż do wybuchu II wojny światowej. Aż w 1943 roku nagłe bombardowanie Palermo spowodowało zawalenie się sklepienia i inne poważne uszkodzenia Palazzo Sclafani. Wtedy zapadła decyzja oddzielenia malowidła od ściany, przeniesienia i schowania w bezpieczniejsze miejsce. Biorąc pod uwagę rozmiar obrazu, podzielono go na cztery części, aby łatwiej dokonać transferu. Najpierw umieszczono go w Sala delle Lapidi w Palazzo Pretorio, ale w 1954 roku przeniesiono do Galerii Regionalnej Sycylii w Palazzo Abatellis (Palermo, Włochy), gdzie do dziś jest eksponowany.

Dziś Trionfo della morte (Triumf Śmierci) uważany jest za encyklopedię ikonograficzną”. Ta średniowieczna alegoria zawiera odniesienia do wszystkiego, co wiąże się z takim przedstawieniem – obrazuje  życie i śmierć, liczne cnoty i wady, skutki grzechu pierworodnego czyli starość, ubóstwo i smutek… Główne wyobrażenie, czyli szkielet jeźdźca na rozkładającym się trupie konia pędzi ukośnie przez obraz, tratując duchownych i arystokrację odzianych we wspaniałe szaty. Ci pod kopytami końskimi są już martwi. Za chwilę śmierć dosięgnie również wytworne towarzystwo szlacheckiej młodzieży, która, nieświadoma swego losu, oddaje się beztrosko muzyce i polowaniu. Po jednej ze stron, w tle, widać tryskające Źródło Życia, które jest także źródłem nadziei i symbolem łaski.


Fresk w zamyśle zleceniodawcy i autora miał być zapewne realnym przestrogą, a właściwie miał skłonić do zastanowienia się nad niepewnością życia, bez rozróżnienia na rangę i wiek. Jednocześnie miał nieść pociechę. Bo Śmierć oszczędziła tłum biednych, obdartych ludzi, którzy widzą w niej wyzwolenie od ziemskiego bólu, podobnie jak to przedstawia Triumf Campo Santo w Pizie, dzieło Buonamico Buffalmacco z połowy XIII wieku.


Powstały obraz poraża ładunkiem ekspresji. Ci, którzy go widzieli porównują go do Guerniki Picassa,  zauważając podobieństwo między koniem z tego kultowego obrazu, a koniem znajdującym się w centrum Triumfu śmierci. Swoista więź miedzy obydwoma malunkami, tak bardzo odległymi od siebie w przestrzeni i czasie jest ewidentna – praca Picassa zdaje się być lustrzanym odbiciem fresku, lecz w obu przypadkach Śmierć jest bezstronnym mścicielem, który uderza zarówno w bogatych, jak i biednych, potężnych i słabych. Jest bolesna lecz czasem przynosi ulgę. Niszczy i pustoszy, ale wraz z nią nastaje cisza…


Guernica  została namalowana w Paryżu w ciągu zaledwie dwóch miesięcy na zlecenie hiszpańskiego rządu republikańskiego. Artysta spieszył się aby zaprezentować obraz na Międzynarodowej Wystawie Paryskiej, trwającej od maja do listopada 1937 roku. Pomysł na temat pracy przyszedł nagle, po zamachach bombowych na hiszpańskie miasto Guernica 26 kwietnia 1937 r. Picasso pokazał czarno-białą masakrę ludności cywilnej, łamiąc zasady perspektywy. Rozbijając bryły przedstawił chaos, zniszczenia wojenne i mrożący krew w żyłach krzyk w obliczu bezsensownego zła.  Guernica  szybko stała się symbolem najciemniejszej i najbardziej brutalnej strony XX wieku, uniwersalnym obrazem potępienia i współczucia.


Pablo Picasso nigdy nie odwiedził Palermo. Nigdy nie widział średniowiecznego fresku choć z pewnością widział  kilkakrotnie Triumf śmierci Petera Bruegla Starszego przechowywany w Prado w Madrycie. Jednak praca Picassa ma więcej zbieżnych elementów z pierwowzorem z Palermo niż dziełem Breughla. Pod koniec XIX wieku fresk z Palermo, znajdujący się wciąż w Palazzo Sclafani, został sfotografowany przez Giacomo Brogi.


Odbitki fresku mogły prawdopodobnie znajdować się w ogromnej kolekcji ponad 15 tysięcy fotografii zgromadzonych przez Pabla Picassa. I tak praca, którą uważa się za manifest nowoczesnej sztuki została zapożyczona z obrazu średniowiecznego. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.