środa, 1 maja 2024

Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz.9. Pierwsze koncerty i pierwszy zespół Stephena

 

W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe.

W tamtym czasie wraz z kilkoma kolegami z klasy słuchali Neu!, Small Faces, Velvet Underground i Franka Zappy - wiele na ten temat dyskutowali, jak i na temat Monty Pythona. Czytał też Sounds. Nie lubił jazzu, chciał też ubierać się na czarno, ale rzeczy w tym kolorze były trudno dostępne. Ponieważ mieli gramofon z ojcem we wspólnym pokoju, ten również znosił do domu płyty, w tajemnicy przed matką. Słuchał Ellingtona, Elli Fitzgerald i innych. Robił to rano, około 6:00 czym budził Stephena. I chociaż on teraz słucha płyt swojej córki i poznaje inspirację, takiego czegoś nie było między nim a jego ojcem. Wtedy tak było że to co lubili rodzice było znienawidzone przez dzieci i odwrotnie.  

Kiedy dowiedział się że będą koncerty Zappy i Pink Floyd bardzo chciał iść. Ojciec w końcu zgodził się na jeden z zespołów. Poszli całą rodziną na koncert 17.03.1972 - na Hawkwind i Status Quo. Rodziców zdziwił widok publiki i zapach marihuany. Matka wzięła zatyczki do uszu. Hawkwind wypadł znakomicie. Mieli kosmiczne stroje i wyświetlali projekcje podczas koncertu. 

Po tym koncercie zaczął słuchać Can, Stockhausen i Terry Riley. Miał magnetofon kasetowy i kolegą słuchali muzyki nocami. 


Zaczął więcej urywać się z Macclesfield do Manchesteru. Marzył o Londynie

Rozdział 5 książki nosi tytuł Little Drummer Boy. Zaczyna się od opisu koncertu Bowiego, na który Stephen poszedł 3 tygodnie po występie Hawkwind. Wtedy Bowiego grał w radio John Peel, a Stephen uważał jego album Space Oddity za najlepszy.

 

Koncert Bowiego był zupełnie czymś innym niż Hawkwind. Bowie wtedy deklarował się w wywiadach jako biseksualny, co nadawało koncertowi specyficzny wydźwięk. Cały zespół wyglądał jakby przybył z przyszłości. Kupił singla Starman podczas koncertu. Zdecydował też kupić wszystko co Bowie dotychczas wydał.  

Wtedy Stephen dużo słuchał niemieckiego zespołu Faust. Zaczął też palić. 

 

W czerwcu 1972 roku wyszedł Ziggy Stardust. Zdaniem Morrisa był to album kultowy i doskonały w całości. Był zafascynowany i od tego czasu widział wszystkie koncerty Bowiego jakie odbyły się w Manchesterze. Wtedy z kolegą postanowili założyć zespół muzyczny i grać muzykę awangardową. W tamtym czasie też postanowili kupić marihuanę i zażyć, bowiem niemal wszystkie zespoły były przez jakiś czas na haju, co pozwalało im osiągać flow podczas prób i występów. 

C.D.N. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.   

wtorek, 30 kwietnia 2024

Czy można malować obiektywem? Eksperymentalne fotografie Saula Leitera

Czy można malować obiektywem? Owszem, okazuje się że jest to możliwe. I da się uzyskać zdjęcia przypominające zarówno impresjonistyczne, przesłonięte mgłą  pejzaże, jak i ekspresjonistyczne, bardzo kolorowe i niemal płaskie kolaże. W efekcie można zanurzyć się wysublimowanych kolorystycznie kompozycjach, których twórca mimo bardzo wielu lat pracy nie jest tak znany, jak powinien.




Saul Leiter urodził się w 1923 roku w Pittsburghu w Pensylwanii, w rodziny ortodoksyjnych Żydów.  Jego ojciec był rabinem i znawcą Talmudu. Także Saul miał podążyć ścieżką ojca. Ale w wieku 15 lat otrzymał od matki aparat fotograficzny, a później zachwycił się malarstwem. Niemniej zgodnie z pragnieniem ojca wstąpił do szkoły rabinackiej.  Po czym w wieku 23 lat zdecydował się spakować walizki i porzucić swój dotychczasowy styl życia. Przeniósł się do Nowego Jorku i początkowo chciał zostać malarzem, nawet zapisał się do szkoły plastycznej. Jego wczesne obrazy były pełne kolorów i inspirowane ekspresjonizmem. Na zajęciach zaprzyjaźnił się z malarzem Richardem Pousette-Dartem oraz fotoreporterem Williamem Eugene Smithem.  To właściwie Smith zachęcił go do zajęcia się fotografią. Odtąd większość czasu spędzał dokumentując okolice East Village na Manhattanie, ale robił także zdjęcia komercyjne dla magazynów modowych takich jak Vogue, Elle czy Harper's Bazar.






Na początku jak inni fotografowie wykonywał zdjęcia czarno-białe, dość szybko bo w latach pięćdziesiątych Leiter zaczął zajmować się także fotografią kolorową i przy niej już pozostał Leiter przez lata pracował zarówno jako fotograf, jak i jako malarz, stąd jego prawie abstrakcyjne zdjęcia wyróżniają się na tle prac współczesnych mu fotografów nowojorskich. Może dlatego, że Saul fotografował tylko po to aby sprzedać swoje zdjęcie ale także po prostu dla przyjemności. Poszukiwał piękna na ulicach metropolii i bardziej interesowały go kształty, światło i kolory niż ekspresja ludzi. Jak powiedział: Bardziej fascynowały mnie krople deszczu na szybie, niż zrobienie zdjęcia sławnej osobie. I eksperymentował. Aby uzyskać w swoich fotografiach bogactwo barw i różnorodne efekty tonalne, często stosował klisze przegrzane lub przeterminowane. Co nadało jego twórczości bardzo nowatorski rys, podobnie jak w jego abstrakcyjnych, ekspresjonistycznych obrazach wykonanych gwaszem i akwarelą.  Abstrakcja to coś, czym Leiter często bawi się podczas fotografowania wnętrz plenerów. 




 

Robił także zdjęcia z wykorzystaniem odbić lub różnych zniekształceń spowodowanych przez szkło, takich jak kondensacja. Tym samym kontekst jego obrazów staje się jeszcze bardziej niejednoznaczny. Innym stosowanym przez niego zabiegiem technicznym było uzyskanie rozmycia jednych części tego samego obrazu przy zachowaniu ostrości innej. W tym celu nastawiał w obiektywie małą głębię ostrości.  Ogólnie bawił się aparatem, nie bacząc na to, co jest modne w danym momencie i co się podoba.
 

Jak powtarzał: Nie mam filozofii. Ja mam aparat. Zdanie to często cytowano, tak samo jak inny jego bon-mot: Wszystko nadaje się do sfotografowania. Wszystko jest fotografią. To właśnie te eksperymenty ostatecznie zdefiniowały jego styl i zapewniły mu uznanie w nim głównego przedstawiciela nowojorskiej szkoły fotografii ulicznej. Teraz wielu artystów stara się stosować cechy jego stylu, choć nie zawsze to, co wykonywane przez Leitera spontanicznie, udaje się im świadomie powtórzyć. 


Saul Leiter, z wykształcenia rabin, z zamiłowania artysta, zmarł we wtorek 26 listopada 2013 roku w swoim mieszkaniu na Manhattanie w wieku 89 lat...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Isolations News 286: Film i spotkanie o Nico, Stonesi w trasie, David Gilmour - nowy album, powrót Mötley Crüe, Mike Pinder RIP, nowy gitarzysta Smashing Pumpkins, apokalipsa w Londynie, nieślubny syn Castro, pożyczka na trupa, śmierć z zimna i nocnik dla krowy

Zaczynamy jak zawsze od Manchesteru. Tutaj latem wyświetlony zostanie Solitude, eksperymentalny film o Nico. Pokaz odbędzie się w niezależnym kinie Cultplex. Nico (prawdziwe nazwisko Christa Päffgen) stała się znana w latach 60. XX wieku, kiedy związała się z kolektywem artystycznym Andy'ego Warhola, The Factory. To Warhol wprowadził Nico do The Velvet Underground, tworząc jeden z najciekawszych grup w historii rocka. Ostatnie lata życia Nico mieszkała w Manchesterze i Salford. Stała się kluczową postacią Manchesterskiej sceny muzycznej, nawiązując współpracę z legendarnym producentem Martinem Hannettem

Film, który otrzymał nową ścieżkę dźwiękową, zostanie pokazany na żywo w nowej aranżacji muzycznej w sobotę 15 czerwca. Po pokazie odbędzie się dyskusja panelowa na temat życia Nico z udziałem osób, które dobrze znały artystkę. Bilety na seans są już w sprzedaży i można je kupić TUTAJ.

W tym samym mieście David Haslam wydał książkę Strawberry and the Big Apple: Grace Jones in Stockport, 1980 – ósmą i ostatnią z serii Art Decades – o tej publikacji i siedmiu poprzednich autor pisze (TUTAJ).

Skoro mowa o tych, których nie ma już wśród nas - w wieku 82 lat zmarł założyciel Moody Blues Mike Pinder. Był ostatnim żyjącym członkiem-założycielem zespołu, utworzonego w 1964 roku. Perkusista Graeme Edge zmarł w 2021 r., wokalista i flecista Ray Thomas w 2018 r.,  gitarzysta Denny Laine zmarł w zeszłym roku a Clint Warwick, basista, odszedł w 2004 roku. Mike Pinder ze wspomnianą kapelą stworzył takie klasyki, jak Nights In White Satin, The Story in Your Eyes i Question.

Dalej o nieżywych - w Argentynie w jednym z banków pojawiła się kobieta z mężczyzną na wózku inwalidzkim i w jego imieniu złożyła wniosek o pożyczkę. Gdy przyszło do podpisania umowy, pracownik banku zauważył, że mężczyzna nie reaguje na namowy kobiety, która wkładała mu do ręki długopis. Urzędnik zawiadomił zatem policję a ta stwierdziła, że kobieta przywiozła do banku martwe ciało swojego wuja i próbowała wyłudzić pieniądze (LINK).

Dwie dusze facetów spotykają się po śmierci. Jeden pyta drugiego: 

- Jak zmarłeś? 

- Z zimna. Wiesz, za niska temperatura i organizm nie wytrzymał. A ty? Jak zmarłeś? 

- Ja zmarłem ze zdziwienia. 

- Ale jak to? 

- Wracam z pracy do domu i widzę żonę nagą na łóżku. Szukam wszędzie faceta: na balkonie, w szafie, pod łóżkiem i nie ma. Więc tak się zdziwiłem, że aż zmarłem. 

- Oj gdybyś ty do lodówki zajrzał, to byśmy jeszcze obaj żyli.

 


Ci goście za to cały wolny czas muszą spać w lodówkach, bo mimo upływu lat wciąż są aktywni i świetnie zakonserwowani. Mowa o The Rolling Stones, którzy ogłosili supporty podczas amerykańskiej trasy koncertowej Hackney Diamonds w 2024 roku. Legendarny zespół wyrusza w przyszłą trasę po Stanach Zjednoczonych (28 kwietnia). Podczas niej Mick Jagger, Keith Richards i Ronnie Wood wystąpią w 16 miastach Ameryki Północnej i Kanady. I tak: w Houston wystąpi Gary Clark Jr. jako support, Ghost Hounds wystąpią przed Stonesami 7 czerwca w Atlancie, 15 czerwca w Cleveland i 5 lipca w Vancouver. KALEO otworzy koncert w Filadelfii 11 czerwca. Dalsze szczegóły TUTAJ.

 
Inna legenda - David Gilmour oświadczył, że zgodzi się na hologramowy pokaz Pink Floyd w stylu ABBA Voyage, pod warunkiem szeregu bardzo, bardzo trudnych i uciążliwych warunków
A w zeszłym tygodniu Gilmour  zapowiedział publikację Luck And Strange,  pierwszego solowego albumu od dziewięciu lat. Także w zeszłym tygodniu ukazał się singiel z tej płyty The Piper's Call. Premiera albumu zaplanowana jest na 6 września. Album nagrywano przez pięć miesięcy w Brighton i Londynie. Żona muzyka – i autorka tekstów Polly Sampson –  dokumentowała wizyty Gilmoura w studiu i  udostępnia zdjęcia na swoim osobistym Instagramie. Okładka nowej płyty przypomina prace Davida Caspara Friedricha, a przedsprzedaż jest TUTAJ. Na płycie będzie można usłyszeć nieżyjącego już klawiszowca Pink Floyd, Richarda Wrighta.


Inne starsze pokolenie, tym razem metalu - Mötley Crüe udostępnili swój pierwszy od dziewięciu lat singiel, Dogs Of War .Do kogo  odnosi się tytuł utworu? Komentując go Neil powiedział: Jesteśmy psami wojny – jesteśmy draniami. Cały czas toczymy walkę ze wszystkimi.

Jednak najbardziej zażarta walka toczy się o klimat. Planeta płonie a my nie mamy drugiej! Zespół z Instytutu Polityki Zrównoważonego Rozwoju Uniwersytetu Curtin w Australii przejrzał 27 raportów i wyciągnął wnioski na temat różnych sposobów ograniczenia emisji metanu w sektorach mleczarskim i wołowym w kraju. Po dłuższej analizie opracowano metodę hodowli krów, które będą rzadziej wypuszczać gazy... Innym pomysłem, który ma obniżyć wpływ krów na klimat jest nocnik dla krów, a  w zasadzie specjalny kojec tzw. MooLoo wyłożony specjalną nawierzchnią AstroTurf pochłaniającą amoniak bez szkody dla środowiska. Opracowali go niemieccy (a jakże!) naukowcy: Jeśli bydło korzystało z MooLoo, nagradzano je wodą z cukrem. Jeśli załatwiało się na zewnątrz, przez trzy sekundy polewano wodą (LINK). 

Trzeba było od razu Cyklonem B!

Z pamiętnika niemieckiego kolejarza: Chce umrzeć spokojnie, we śnie - tak jak mój dziadek, a nie wrzeszcząc z przerażenia tak jak jego pasażerowie.


Jeszcze o Niemcach.


A teraz o przerażeniu. Czy ulicami Londynu w zeszłym tygodniu galopowali dwaj jeźdźcy Apokalipsy? Przerażeni mieszkańcy widzieli białego konia z kopytami i klatką piersiową najwyraźniej pokrytą krwią, przemierzającego ulice wraz z koniem czarnym. I na żadnym z nich nie było jeźdźca. Drugim z niepokojących znaków była dokładnie w tym samym czasie nagła awaria Big Bena (LINK). 

Dalej o muzykach niepierwszej młodości - Smashing Pumpkins oficjalnie mianowali Kiki Wong nowym gitarzystą. Artystka zajęła miejsce po Jeffie Schroederze, który odszedł z grupy w zeszłym roku (LINK).

W temacie odejść. Pewien prawnik zmarł nagle w wieku czterdziestu pięciu lat. Dostał się do bram niebios i stojący tam Święty Piotr mówi do niego: 

- Czekaliśmy od dawna na Ciebie. 

- O co chodzi - pyta prawnik - Przecież jestem w sile wieku, mam dopiero czterdzieści pięć lat. Dlaczego musiałem teraz umrzeć?! 

- Czterdzieści pięć? Nie masz czterdziestu pięciu lat, masz osiemdziesiąt dwa lata - odpowiada anioł. 

- Chwileczkę, jeśli twierdzicie, że mam osiemdziesiąt dwa lata to musicie mieć złego gościa od rachunków. Mam czterdzieści pięć lat i mogę pokazać świadectwo urodzenia. 

- Poczekaj chwilę - prosi anioł - pójdę sprawdzić. 

Anioł wszedł za bramę i po paru minutach wrócił. 

- Przykro mi, ale nasze dane mówią, że masz osiemdziesiąt dwa lata. Sprawdziłem wszystkie godziny jakie policzyłeś swoim klientom i nie możesz mieć mniej niż osiemdziesiąt dwa lata... 

Dalej o zjawiskach nadprzyrodzonych. Kierowcy na autostradzie w Argentynie byli zszokowani, gdy zauważyli UFO ciągnięte pustynną drogą przez ciągnik siodłowy. Czy rzeczywiście jest to latający talerz, czy tylko wojskowy radar? Władze twierdzą, że nic im nie ubyło zatem są to musieli być obcy... (LINK).


Obcymi stają się coraz bardziej europejskie miasta. Mediolan chce uchwalić prawo zakazujące sprzedaży lodów po północy, aby chronić spokój swoich  mieszkańców. Nie będzie można w 11 dzielnicach centrum kupować także pizzy i pasty (LINK). Za to Wenecja wprowadziła płatne bilety wstępu do miasta.

 
Kończymy najnowszym odkryciem z dziedziny genetyki, w sam raz na święto komunistów 1.05. Najpierw cytat z 2016 roku (LINK): Fidel Castro był legendarnym rewolucjonistą i mówcą, który znacząco poprawił system edukacji i opieki zdrowotnej na Kubie - oświadczył w sobotę premier Kanady Justin Trudeau. Przypomniał, że Castro był przyjacielem jego ojca.

Powyższe fotografie dowodzą, że jeszcze bardziej przyjaźniła się z nim jego matka... I to bynajmniej nie jest nasz wymysł (LINK).


Jak i to, że za chwilę majówka. Pamiętajcie - tylko jedno piwko.

Rozmowa babci z wnukiem.
- Babciu, dlaczego pokłóciłaś się z dziadkiem?
- Bo nie chce się odchudzać! Mówi, że i tak ma dietę roślinną: chmiel, żyto i tytoń.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 28 kwietnia 2024

Z mojej płytoteki: The Opposition i War Begins at Home - ciepłe oblicze chłodu od Beatlesów zimnej fali

Tytuł wpisu jest nieco prowokujący, ale wszyscy fani zespołu zapewne wiedzą o co nam chodziło, poza tym skoro the Opposition w otwierającym album utworze palą górę lodową, to czemu nie? Takie zimne perły jak Intymacy, czy Empire Days mają nieco inne brzmienie i klimat, niż bohater dzisiejszego wpisu. Ten na Discogs został zakwalifikowany do gatunku elektronika, rock i pop (LINK). 

Siódmy album duetu Long i Bell zaskakuje wszystkim, od okładki  do muzyki, oraz faktem że nie ma go na YT (jest zaledwie jedna piosenka, i jest też zawrotna cena CD na Allegro...), tym bardziej trudno o nim pisać. Ale na szczęście są inne serwisy (TUTAJ), tak więc nasz dzisiejszy post ma na celu zachęcenie do zapoznania się z tą perłą. Bowiem kiedyś, w epoce, wydawało się że to dziwadło, ale dziś - po ponad 30 latach okazuje się arcydziełem.

Na okładce dużo kolorów, podobnie wewnątrz - przypominają się wizje a la beatlesowskie dzieła z epoki LSD. Na płycie zresztą jest nawiązanie do the Beatles, kiedy przed utworem Love, Love, Love Mark Long śpiewa fragment Babe in Black, co prawda w swojej wersji muzycznej, ale tekst jest ewidentnie Lennona i McCartneya, o czym nigdzie na okładce nie wspomniano... Okładka to obraz autorstwa Violetty Frutos Goya. Co ciekawe, jest ona lektorem w koledżu w Dulwich (LINK) w UK. Okładka zaprojektowana została przez Agencję Michel Blanc z Paryża, tam bowiem, obok studia Workshop w Londynie, nagrywano album (konkretnie w studio les Studios De La Seine). Mark Long grał na gitarach i śpiewał, a (również nieżyjący) Marcus Bell na basie i programował, był też producentem albumu (jak zwykle miksował go nadworny inżynier dźwięku Kenny Jones). Pojawiają się też gościnnie inni muzycy, o czym poniżej.

Muzycznie dla tych znających wcześniejsze dokonania zespołu, musiał to być szok. Dość rzadko pojawia się charakterystyczna gitara Longa, za to klimat jest mocno ocieplony. Ale to nie znaczy, że nie ma tutaj nostalgii i smutku. 


Zadziwiają też: początek (owe Yeah Yeah Yeah) jak i podobne do arabskich modlitw wokalizy w pierwszym utworze - Burning The Iceberg. I rzeczywiście coś jest na rzeczy bowiem wokalnie w piosence udziela się nijaki Khaled. Piosenka zdaje się być zaproszeniem do wysłuchania albumu, narrator chce zostać naszym przewodnikiem i spalić górę lodową. Po tym ciekawym wstępie pojawia się jedna zwrotka coveru van Morrisona Tupelo Honey, ale jakże psychodelicznie zagrana - ta niesamowita muzyka, no i klimat... 

Możesz wziąć całą herbatę jaka jest w Chinach
Włóż ją dla mnie do dużej brązowej torby
Żegluj z nią dookoła wszystkich siedmiu oceanów
A na końcu wrzuć ją prosto do błękitnego morza
 

Płynnie przechodzimy do znakomitego i klimatycznego Hold Me Tonight. Oczywiście o miłości. Połączenie piosenek powoduje że natychmiast znajdujemy się w This Is Not What We Came Here For - bardzo ciekawe efekty specjalne, idealnie pasują do tekstu a ten zachęca do fantazjowania... Wstawka po monorecytacji pozostaw daleko swoje zmysły a staniesz się szczęśliwszy to mistrzostwo świata. No i te pejzaże na basie... Crawl To Me (Part 2) to potencjalny hit i z nieznanych przyczyn nim się nie stał... No ale mamy do czynienia z zespołem jednak z undergroundu. Ten jest na YT i pozwala nam oddać klimat albumu:

Tutaj nawiązania do the Beatles pojawiają się po raz kolejny. Jest Penny Lane z salonem fryzjera, jest też doktor Robert. Ciekawe. Wszystko to wydaje się nie być przypadkowe, i jest opowieścią o pięknym dniu... Shen Olyan wspiera Marka Longa w pięknym i nastrojowym George's Street (Part 1) gdzie znowu pojawiają się kontrasty, tym razem: to smutny dzień pięknego świata. Ewidentnie Long i Bell rozliczają się tutaj z przeszłością a piosenka opisuje okiem dojrzałego już życiowo narratora doświadczenie mężczyzny czekającego na spotkanie z kobietą, z którą kiedyś był. Ona jednak nie przychodzi, mimo tego, że on dziś jest już kimś zupełnie innym niż ten, którego zostawiła lata temu. 

Wsiada do pierwszego pociągu do domu

Pije kawę z kubka

Nie smucić się, przede wszystkim 

Smutny dzień w pięknym świecie 


Ale ty nie przyszłaś

A w jego marzeniach 

Przede wszystkim nie smucić się 

Nie znasz go, mówi że się zmienił 

Nie znasz go jest tym 

Którego zostawiłaś w deszczu 

Na Georgia Street 


Broadway Maladie  nie jest złym utworem, ale jeśli miałbym wskazać słabsze miejsce na albumie, to jest ono tutaj. Szybko jednak pojawia się This Is Real i znowu wpadamy w trans. Tym razem spacerujemy po Londynie. Drowning By Numbers podtrzymuje klimat. Przy okazji to znakomita zabawa słowem, coś na kształt zabaw do jakich przyzwyczaili nas kiedyś Minimal Compact. Love Love Love w czysto beatlesowskim - nowofalowym stylu, wniosek jest jeden - miłość sprawia że świat trwa. Klimat kontynuowany jest w Close It Up (Hold Me Now) - mimo że ma padać to ciągle świeci słońce... Trains At Midnight - trwa klimat rodem z Massive Attack, nocne pociągi niczym głosy w głowie, bez żadnego racjonalnego wyjaśnienia. George's Street (Part 2) w zasadzie z niewielką zmianą tekstu jest powtórką części 1, w wersji bardziej akustycznej, równie pięknej co cz.1. Całość kończy What Became Of Me - pojawia się wokal z jednych z wcześniejszych piosenek zespołu (Black and White). Jest bardzo nostalgicznie - w zasadzie jest klimatami blisko do Intymacy. Piosenka wyraża wdzięczność za to, że ona pokazała mu, kim jest na prawdę. 

W naszej ocenie Long i Bell chcieli na tej płycie zabrzmieć jak Beatelsi zimnej fali. Zarówno okładka, jak i odniesienia do wielkiej czwórki, ale przy zachowaniu własnego stylu, czynią ten album genialną kontynuacją dzieł fab 4. Przez to uważamy album za absolutne arcydzieło, zarówno pod względem twórczym, jak i ignorancji krytyki i świata muzycznego. 

Teraz, kiedy obu artystów nie ma już wśród nas, dostrzegamy ponadczasowość ich dzieł. Rozumiemy jak znacząco wyprzedzali oni swoją epokę, ale czy kiedykolwiek to docenimy?

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.        

 

The Opposition, War Begins at Home, producent: Mark Long, MJM 1994, tracklista: Burning The Iceberg, Hold Me Tonight, This Is Not What We Came Here For, Crawl To Me (Part 2), George's Street (Part 1), Broadway Maladie, This Is Real, Drowning By Numbers,  Love Love Love, Close It Up (Hold Me Now), Trains At Midnight, George's Street (Part 2), What Became Of Me.


   

sobota, 27 kwietnia 2024

Czy na terenie pałacu w Roztoce, a dokładniej na dnie tamtejszej studni, leży 28 ton złota z Banku Rzeszy we Wrocławiu?

Do niedawna Polska czynnie, poprzez przedstawicieli swojego rządu domagała się od Niemiec odszkodowania za straty -  ludzkie i materialne – jakie doznała podczas II wojny światowej. Na razie temat ten przycichł co nie znaczy, że nie wróci. Niemniej w związku z tym odżyły różne watki, a między nimi ten związany z rabunkiem dzieł sztuki i drogocennych depozytów należących do obywateli Polski. Parę lat temu prasę zagraniczną obiegło sensacyjne doniesienie o depozycie złota w ilości około 30 ton. Informacja miała pochodzić z dziennik, który przez dziesięciolecia po zakończeniu II wojny światowej znajdował się w posiadaniu tajnego stowarzyszenia, a spisanego przez oficera Waffen Schutzstaffel (SS) posługującego się pseudonimem Michaelis. Dziennik ten relacjonował podobno plany niemieckiego dowódcy Heinricha Himmlera dotyczące ukrycia skradzionych europejskich bogactw, artefaktów i bezcennych dzieł sztuki. W dzienniku wymieniono 11 tajnych miejsc, gdzie je złożono, a jednym z nich jest opuszczona studnia, o głębokości prawie 60 metrów znajdująca się przy XVI-wiecznym pałacu Hochbergów we wsi Roztoka na Dolnym Śląsku w Polsce. Uważa się, że złoto, które tam może być pochodzi z Banku Rzeszy we Wrocławiu (LINK). 

Według dalszych informacji,  przez ostatnie ponad 70 lat dziennik Michaelisa przechowywali członkowie tajnej loży masońskiej z siedzibą Quedlinburg w Niemczech, ponoć potomkowie nazistowskich oficerów. I w 2019 roku przekazali oni pamiętnik Polsko-Niemieckiej Fundacji Śląski Pomost w ramach przeprosin za II wojnę światową.


Szybko ustalono, że Michaelis to Egon Ollenhauer, asystent Guntera Grundmanna – historyka sztuki, autora wielu opracowań naukowych na temat sztuki śląskiej - a podczas wojny głównego konserwatora zabytków na Dolnym Śląsku. Podczas wojny stworzył on słynną listę Grundmanna, wskazującą lokalizację 11 miejsc, w których ukryto skarby zgrabione przez hitlerowców m.in. w Polsce, w Związku Sowieckim, Francji i Belgii, przed Armią Czerwoną tuż przed zakończeniem wojny.

Cała akcja z typowaniem i ukrywaniem dzieł sztuki i złota z depozytów bankowych trwała od 1943 roku. Na przełomie 1944 i 1945 roku, z Prezydium Policji we Wrocławiu konwój złożony z ciężarówek wiozących tajemnicze skrzynie zawierające kosztowności i tajnych dokumentów pod dowództwem SS-Sturmbannführer Egona Ollenhauera SS-Hauptsturmführera Herberta Klose oraz SS-Hauptsturmführer Gustava Seiferta wyruszył w kierunku Kotliny Kłodzkiej

Egon Ollenhauer po wojnie uciekł do Anglii, po czym powrócił do Niemiec. Wkrótce został politykiem a w 1949 roku szefem czołowej partii SPD. W 1957 roku był nawet kandydatem na urząd kanclerza, lecz przegrał w Konradem Adenauerem. Zmarł w Bonn w 1963 roku.

Co z tego jest jeszcze prawdą? Łukasz Orlicki, szef Działu Badawczego i Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika Odkrywca po krótkim śledztwie twierdzi, że rewelacje dotyczące pałacu w Roztoku to fikcja, a sam dziennik jest fałszerstwem z lat 80 XX wieku. Podważa przy tym wiarygodność szefa fundacji Polsko-Niemieckiej Śląski Pomost, który według niego jest zwykłym mitomanem, wskazując, że jako pierwszy o sensacyjnym składowisku złota napisał dziennik Nie (LINK). Już samo to jest interesujące, bo dziennik ten założony przez Jerzego Urbana, prominentnego komunistycznego działacza skupiał uwagę dawnych działaczy służb komunistycznych. A te od razu, zaraz po wojnie zaczęły interesować się listą Grundmanna. Wprawdzie sam Grundamnn i reszta jego uciekli na Zachód, za żelazna kurtynę, ale Herbart Klose pozostał. Osiedlił się na Dolnym Śląsku pod zmienionym nazwiskiem i podawał za weterynarza. W 1953 roku na jego trop wpadają funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Od tej pory aż do lat 70-tych. SB wielokrotnie go przesłuchiwała, lecz Klose nic im nie powiedział. Każdorazowo zmieniał wersje wydarzeń, mataczył, wyprowadzał śledczych na manowce. Jednak mimo niejasnej przeszłości Klosego i jego służby w niemieckim aparacie nazistowskim, nie trafił on do więzienia. W końcu Służba Bezpieczeństwa traci nim zainteresowanie. Przynajmniej pozornie…


W latach 80-XX w. w sprawę nazistowskiego skarbu zaangażował się Minister Spraw Wewnętrznych Czesław Kiszczak. Podległa mu Służba Bezpieczeństwa wytypowała najbardziej prawdopodobne miejsca ukrycia depozytów. Są to m.in.: zamek Grodziec, Chojnik, Grodno, góra Wielisławka, Ostrzyca, okolice schroniska Samotnia, tunel kolejowy w pobliżu Staniszowa, opuszczone miasto Miedzianka, sztolnie w górach Sowich czy klasztor w Lubiążu. Zwłaszcza z ostatnim miejscem wiązano wielkie nadzieje… Z tym, co może znajdować się gdzieś na terenie Dolnego Śląska szeptana Urban Legend wiąże zabójstwo  w 1992 roku byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji (LINK). Jaroszewicz podobno w czerwcu w 1945 r. jako oficer wojska wszedł podczas pobytu w Radomierzycach koło Zgorzelca w posiadanie tajnych akt z tajnego archiwum III Rzeszy. Pod koniec lipca 1945 r. radomierzyckie archiwum wyekspediowano do ZSSR. Zawierało ono około 300 tys. teczek, średnio po 250 stron każda, w tym 20 tys. teczek niemieckiego i francuskiego wywiadu wojskowego, 50 tys. teczek sztabu generalnego i liczące 150 teczek akta Leona Bluma i archiwum rodziny Rothschildów. Oprócz tego był tam ogromny zbiór dokumentów dotyczących kolaboracji Francuzów z Niemcami. A także – prawdopodobnie – informacje na temat możliwych kryjówek złota. 

Zatem czy na terenie pałacu w Roztoce, a dokładniej na dnie tamtejszej studni, leży 28 ton złota, czy to tylko legenda? Obecnie pałac jest własnością Fundacji Zamek Roztoka, którym zarządza dwóch stosunkowo młodych ludzi: historyk sztuki Michał Dębowski, od 2018 roku Miejski Konserwator Zabytków w Szczecinie oraz Dariusz Śnieżek, politolog, ekonomista i DJ, którego rodzice są we władzach fundacji i którzy w 2017 r. kupili pałac (LINK).

Na razie nic nie wskazuje aby znaleźli mityczne złoto. Ale przecież zarówno Grundmann jak i same kosztowności nie są wymysłem.  Około 63 000 dzieł sztuki i dóbr kultury skradzionych polskim obywatelom przez hitlerowskie Niemcy nadal uważa się za zaginione, a polski rząd aktywnie pracuje nad ich zwrotem. Przynajmniej niedawno pracował...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 26 kwietnia 2024

Ten album warto znać: Second Still i ich EPka pt. Equals - ambitna zimna fala

Jakiś czas temu opisywaliśmy na naszym blogu zespół Second Still z USA (TUTAJ). Początki kapeli to rok 2014 i Brooklyn, a skład to Ryan Walker (gitara), Alex Hartman (bas) i Suki San (wokal i teksty). Co ciekawe, nazwa zespołu, kojarzyć się może z albumem Still zespołu Joy Division z 1981 roku. Ale naszym zdaniem jest zaczerpnięta z doskonałego albumu Modern Eon pt. Fiction Tales (opisanego TUTAJ) też z 1981 roku.

 

Muzyka zespołu spodoba się wszystkim wielbicielom wspomnianego Joy Division, ale też the Cure (oczywiście tego z czasów Faith czy Pornography), X-Mal Deutschland czy bardzo wczesnego Cocteau Twins, ale szczególnie polubią ją wielbiciele Siouxsie and the Banshees. No i ten bas - ewidentnie zajumany z New Order (w tle słychać wołanie Iana Curtisa: Hooky play high), a powodowany fatalną akustyką Knot Mill, gdzie zespół próbował. Ach ten klimat...

Jeśli ktoś zna koncert zespołu z PressureDrop.tv (jest TUTAJ) z 2017 roku, to omawiane dziś wydawnictwo, ponieważ ukazało się rok później, pokazuje lekką ewolucję stylu muzyki kapeli. Brzmienie jest zdecydowanie bogatsze niż na wspomnianym show, pojawiła się elektronika, a piosenki nabrały delikatności. Są oczywiście zimne, ale już nie tak bardzo jak wcześniej.

Początek to znakomity i nastrojowy In Order:

Stworzeni do zatracenia w mieście
Jesteśmy czymś, czujemy się inaczej
Mogłabym się naćpać
Ocal mnie od moich wspomnień
Mogę być lepsza niż ludzie wokół mnie

Gdy płakałam
Zabierz mnie na drugą stronę piekła

Prowadzona przez zagubiony głos
Moje odbicie, nieuniknione
Mogłabym się naćpać (mogłabym zamknąć oczy)
Jestem lepsza od ludzi wokół mnie

Gdy płakałam
Zabierz mnie na drugą stronę piekła

Odkrywasz, że zawsze będziesz ją kochał
Odkrywasz, że zawsze będziesz ją kochał

Ashes jest utrzymany w starym zimnym i chropowatym stylu. Piosenka podsumowuje sens ludzkiego istnienia:

Spotkałeś los, twój duch przygasł
Nadszedł ogień, trzymaj się mocno
Myślisz, że wszyscy wiedzą
Chcesz po prostu, chcesz...
Umrzeć 

Automata - piękna piosenka ze wspomnianą głębią... Jest tu dużo przestrzeni, refleksji nad powtarzaniem przez człowieka codziennych czynności, które czynią z nas bezrozumne maszyny. Utwór najbardziej przypomina dokonania Siouxsie and the Banshees. Ale skoro ci nie istnieją to dobrze, że mamy Second Still... 

Czy jestem prawdziwym człowiekiem?
Czy zastanawiam się tak jak reszta z nich?
Czy jestem marzycielem
Jeśli wiem, że moich marzeń wciąż mi brakuje?

Nie mogę dzisiaj ze sobą żyć
Właśnie to mówię
Nie mogę się dotknąć, a mimo to coś czuję

Czy to pustka w moim sercu?
Kiedy patrzę w lustro, czuję pożądanie
Mój umysł był zaprojektowany na obraz twojego ojca

Nie mogę dzisiaj ze sobą żyć
Właśnie to mówię
Nie mogę się dotknąć, a mimo to coś czuję

Jak długo trwa zakończenie programu i rozpoczęcie piosenki?
(Czy ja śnię?) Jak długo (czyja to twarz?)
Aby mój program się skończył (Czy tracę całą siebie) i zaczęła się moja piosenka
(Czy ja śnię?) Jak długo (czyja to twarz?)
Aby mój program się skończył (Czy tracę całą siebie) i zaczęła się moja piosenka?

Opening znamy ze wspomnianego powyżej koncertu. I tak też brzmi, może poza nieco bardziej miękkimi wokalami. Piosenka opisuje walkę między niebem a piekłem... Całość oryginalnego wydawnictwa kończy Altar - o dziwnej kobiecie - zjawie. Bardzo nowoczesna i akustyczna zimna fala. Wideo z kanału, którym posiłkujemy się w tym wpisie, zawiera jeszcze bonus track - Walls. I bardzo dobrze, bo gdyby do CD Garlands (TUTAJ) zawierającego bonusy z singlami Cocteau Twins, ktoś chciał dodać kolejny utwór - to proszę bardzo... Utwór o inwestycji w nowe uczucia, o poważnej inwestycji. 

Możesz zapomnieć
Wszystko co powiedziałeś
Jestem przyjaciółką
Która cię pokocha

Daj temu czas
Daj temu czas
Widziałeś, jak waliły się ściany
Ale lada dzień one wrócą
Nie spiesz się tym razem

On ją pokocha
Ale więcej dostanie
Nie daj się oszukać
Dla mnie jesteś więcej niż głupia

Daj temu czas
Daj temu czas
Widziałeś, jak waliły się ściany
Ale lada dzień wrócą
Nie spiesz się tym razem    

Mimo wszystko to znakomite wydawnictwo, bowiem jak długo muzyka pozostaje inspiracją i na odpowiednim poziomie uzupełnia pikowe dokonania minionych lat, tak długo cieszy ucho. Bo dziś niewielu już tak gra.   

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


 


Second Still, Equals, 2018, producent: Second Still i Chris King, tracklista: In Order, Ashes, Automata, Opening, Altar.   

czwartek, 25 kwietnia 2024

Przywracanie wspaniałych dekoracji Notre Dame

Wyniesione z płonącej katedry Notre-Dame w Paryżu zostały niedawno odrestaurowane i ponownie można je oglądać. Przez 24 miesiące pracowało nad nimi prawie tysiąc konserwatorów i rzemieślników.

Kiedy 19 kwietnia 2019 r. pożar ogarnął symbol Paryża, katedrę Notre-Dame, wydawało się, że nic nie zdoła jej ocalić. A tym bardziej nic nie da się uratować z jej wyposażenia. Obrazy upadającej sygnaturki przewijały się we wszystkich serwisach światowych i zdaniem wielu, dach, który zawalił się do środka zniszczył bezpowrotnie skarby kultury zgromadzone we wnętrzu budowli. Jednak dzięki umiejętności strażaków o północy zgromadzeni wokół kościoła ludzie stworzyli żywy łańcuch, którym cenne dzieła sztuki, relikwie i księgi wyniesiono na zewnątrz i przewieziono w bezpieczne miejsce.  

Teraz, we wspomnienie tych strasznych wydarzeń w Mobilier National w Paryżu otwarto wystawę prezentująca większość uratowanych dzieł. Jak informuje jej tytuł Przywracanie wspaniałych dekoracji Notre Dame (Grands décors restaurés de Notre-Dame), wystawa prezentuje nie tylko efekty prac ale także omawia stronę techniczną dotyczącą sposobów renowacji obrazów, gobelinów i innych tkanin.

Wśród 21 obrazów prezentowanych w Mobilier National znajduje się 13 dzieł malarskich znanych jako Maje (Les Mays). Nazwa wiąże się z historią ich wykonania. Otóż pierwszego maja każdego roku, od 1630 do 1707 roku, bractwo paryskich złotników (Confrérie des Orfèvres) ofiarowywało Notre-Dame wielkoformatowy obraz (około 4,50 m na 3,50 m) w hołdzie Dziewicy Maryi.


Ufundowane na pamiątkę pokoju po wyniszczających kraj wojnach między katolikami a hugonotami w końcu XVI wieku, płótna przedstawiały dokonania Apostołów. Od 1630 roku wisiały na filarach wzdłuż nawy, lecz w czasie rewolucji francuskiej zostały zrzucone na posadzkę. Zabezpieczone, po przywróceniu wolności kultu religijnego w świątyni w 1802 r. nie zostały umieszczone na jej ścianach lecz trafiły do Luwru, gdzie pozostały do 1905 r. Wtedy znów zawisły w kościele, ale w nawie głównej a w kaplicach i nie wszystkie, jedynie nikła ich część. W ogóle z 76 sztuk cyklu znane jest miejsce przechowywania jedynie 52. Tych 13 odnowionych teraz obrazów to:
 

Zesłanie Ducha Świętego – Jacques Blanchard – 1631
Święty Piotr uzdrawiający chorych swoim cieniem – Laurent de la Hyre – 1635
Nawrócenie św. Pawła – Laurent de la Hyre – 1637
Centurion Korneliusz u stóp Świętego Piotra – Aubin Vouet – 1639
Kazanie św. Piotra w Jerozolimie autorstwa Charlesa Poersona – 1642
Ukrzyżowanie Świętego Piotra – Sébastien Bourdon – 1643
Ukrzyżowanie Świętego Andrzeja – Charles Le Brun – 1647
Św. Paweł oślepia fałszywego proroka Bar-Jezusa i nawraca prokonsula Sergiusza – Nicolas Loir – 1650
Ukamienowanie św. Szczepana – Charles Le Brun – 1651
Biczowanie świętych Pawła i Sylasa – Louis Testelin – 1655
Męczeństwo św. Andrzeja - Gabriel Blanchard – 1670
Prorok Agabus przepowiadający św. Pawłowi jego cierpienia w Jerozolimie – Louis Chéron – 1687
Synowie Scewy pobici przez demona – Mathieu Elias – 1702




Na wystawie znajduje się także dziewięć innych obrazów religijnych ocalonych z pożaru oraz część rzadko pokazywanego 27-metrowego dywanu do prezbiterium Notre Dame, zamówionego przez króla Francji Karola X, który w czasie pożaru był przechowywany specjalnej skrzyni i został jedynie lekko zalany wodą. Dywan był rozwijany tylko podczas ważnych wydarzeń, w tym ślubu Napoleona III, a ostatni raz w 1980 roku z okazji wizyty papieża Jana Pawła II. Mierząca 25 m długości i niecałe 7 m szerokości (przy wadze prawie tony) tapiseria utkana jest z wełny na podstawie projektu autorstwa Jacques’a-Louisa de La Hamayde’a de Saint-Ange (1780-1860).


Zwiedzający będą mogli także obejrzeć 14 arrasów przedstawiających życie Najświętszej Maryi Panny, które zostały zamówione przez kardynała Richelieu w połowie XVII wieku. Utkane, aby ozdobić chór Notre-Dame, zostały sprzedane katedrze w Strasburgu w 1739 roku. A także współczesne dzieła i meble – w tym jedno z 1500 dębowych krzeseł zaprojektowane przez Ionnę Vautrin – które zostaną ustawione po renowacji w katedrze.



Notre Dame ma zostać ponownie otwarta 8 grudnia 2024 r., Natomiast wystawę Grands décors restaurés de Notre-Dame (Restoreing the Grand Decors of Notre Dame) można oglądać w Mobilier National, Galerie des Gobelins, 42 avenue des Gobelins od 24 kwietnia do 21 lipca. Szczegóły dotyczące cen biletów i porządku zwiedzania TUTAJ.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.